CPM

piątek, 30 marca 2012

Beyblade cz.4


Widząc dysk przelatujący obok dziewczyny Kai momentalnie stanął przed nią i spojrzał w kierunku nieznanych. Po sekundzie dobiegł do dwójki Rei.
- Kogo my tu mamy - odezwał się jakiś chłopak o piaskowej czuprynie, z błękitną chustą na czole. Na sobie miał biały T-shirt z podwiniętymi rękawami i spodnie sięgające do kolan, koloru brązowego - ...Witaj w domu...Hikaru-chan - przywitał się dość perfidnym tonem.
Kai i Rei wytrzeszczyli oczy i spojrzeli zdezorientowani na rudowłosą.
Ta odwróciła wzrok.
- Hmmm... - chłopak przyjrzał się uważniej Hiwatari`emu i czarnowłosemu, gdy dysk wrócił z powrotem do jego ręki - ...A to kto?...Czyżby NIBY przyjaciele - dokładnie podkreślił słowo niby.
- Jacy NIBY.... - Kon spojrzał na niego z złem w oczach.
- Tacy jak wy - odpowiedział nie siląc się na choć trochę szacunku, a obok niego pojawiła się pozostała czwórka, która wyszła z cienia.
- Rei... Spokojnie... - Kai położył dłoń na ramieniu czarnowłosego, który nadal patrzył tym samym wzrokiem na chłopaka. Skrzyżował ręce na klacie i wziął kilka głębokich oddechów.
- Pff...świetnie gracie - podsumował ich tym samym tonem co wcześniej nieznajomy.
- Kurde, niech mnie ktoś trzyma, bo mu walnę.....
- Patrzcie państwo jaki bohaterski - zakpił ponownie piaskowo włosy poczym spojrzał na Hikaru, która dalej miała lekko spuszczoną głowę - Koji... - zwrócił się do stojącego obok czarnowłosego chłopaka w zielonej kamizelce, błękitnej bluzce i czarnych spodniach. Ten skinął głową i po chwili momentalnie wyciągnął swój dysk i wystrzelił prosto w rudowłosą.
Rei zniknął, a Kai wystrzelił dysk który zderzył się z lecącym w stronę Hikaru. Rei natomiast uderzył piaskowłosego pięścią w brzuch.
- Mówiłeś coś....?
Sorę trochę wmurowało widząc postawę przyjaciół...Nieznajomy tylko uśmiechnął się, poczym Kon dostał z pięści w twarz, a piaskowowłosy odskoczył. Reszta osób, które z nim były przygotowały swoje dyski. Dając jasno do zrozumienia, że jeśli Rei znów zrobi coś takiego to go nieoszczędzą.
- Rei-kun...daj spokój... - odezwała się w końcu błękitnooka.
- Rei-kun?... - piaskowowłosy zmierzył Kona podejrzliwym spojrzeniem
Kon wstał i otarł strużkę krwi płynąca z kącika ust. Zrobił krok do przodu, chciał jeszcze raz walnąć tego... tego kogoś.
- Jesteś irytujący...Zupełnie jak ulicznik...Przecież masz blade`a...Rei-kun - powiedział złośliwym tonem nieznajomy, poczym znów zwrócił się do chłopaka stojącego obok - Koji..zajmij się nim.
Czarnowłosy wyciągnął wyrzutnię razem z dyskiem.
- Jestem Koji - przedstawił się a jego głos nie był tak złośliwy jak tego chłopaka sprzed chwili - ...Przyjmujesz wyzwanie?
- .... - Rei spojrzał na Hikaru i Kai`a.
Hiwatari rzucił mu spojrzenie mówiące, że to jego decyzja, a rudowłosa natomiast...
- Nie rób tego...Nie warto...
- .... - Kon spojrzał w ziemię, myśląc.
Walczyć, czy nie walczyć.... Hmm.... Mam ochotę mu przyłożyć... - spojrzał na piaskowłosego.
- Ja jestem twoim przeciwnikiem, a nie on - odezwał się Koji widząc wzrok Rei`a.
- Dobra, dobra.... - Rei rzucił przepraszające spojrzenie Hikaru, po czym podszedł kilka kroków, odchodząc od dwójki. - Dajesz. - wyciągnął swojego blade`a.
- Rei-kun!
Dziewczyna chciała do niego podbiec, jednak zatrzymał ją Kai.
- Daj mu walczyć...Musi to odreagować
- Ale...ym... - spojrzała na czarnowłosego.
- 3...2...1...Odpalamy!
W tym momencie oba dyski wystrzeliły. Dysk Koji`ego miał charakterystyczny ciemno zielony kolor i jak narazie nie robił nie szczególnego poza szybkimi ruchami.
Szybki jest.... Trzeba pomyśleć o taktyce....
- Driger! Atak Wulkanu! - przez chwilę zielony błysk zasłonił bleady`a Kon`a, jednak po chwili znów się pojawił, kierując się w szybkim tempie w stronę przeciwnika.
- Nie baw się długo Koji - stwierdził w pewnym momencie piaskowowłosy, a chłopak kiwnął głową.
- Teraz Octopus! Enclosing poison!
W tym momencie czarnowłosy owinął dolną część twarzy chustą, tak jak i reszta grupy. A z dysku jego wyszła czarna ośmiornica, która zaczęła wytwarzać jakiś zielony gaz, wirując na obkoło Drigera.
- O nie...Rei-kun uważaj! - rudowłosa zakryła twarz ręką. Nim zdążyła pomyśleć, swoją chustą z szyi zakryła dolną część twarzy Hiwatari`ego.
- Co... - Rei jednak nie zasłonił twarzy, bo był w szoku - nigdy czegoś takiego nie widział.
W pewnej chwili Kon poczuł się słabszy...Opadały z niego siły a im więcej wdychał gazu tym bardziej tracił świadomość i oddech.
Momentalnie zasłonił usta dłonią, jednak zrobił to za późno.
- Driger... – szepnął cicho, że nikt tego nie słyszał, po czym upadł na ziemię, nieprzytomny. Z jego głowy ciekła krew, bo spadł na ostry kamień . Dysk przestał wirować...
- Rei-kun! - gaz opadł a Hikaru i Kai podbiegli do rannego przyjaciela.
- ...Głupek. - powiedział na tyle głośno, że Hikaru to słyszała, jednak spojrzał z coś jakby strachem na Koji`ego. Wstał i zabrał Driger`a, chowając go do kieszeni.
W tym samym momencie Koji ominął Hiwatari`ego i podszedł do rudowłosej rzucając jej jakąś fiolkę z jakby woda w środku.
- Wiesz jak tego użyć...Do zobaczenia - stwierdził ciszej, poczym odwrócił się i cała piątka nieznajomych zniknęła.
- .....Kto to u diabła był! - Kai nie ruszył się z miejsca.
- ym...Silver Team... - odpowiedziała krótko i niepewnie Sora.
- ...Silver Team?! - Kai podszedł do niej. - Czemu nic nie mówiłaś?!
Dziewczyna spuściła lekko głowę.
- Nie pora teraz na to! Nie ma całej grupy a nie będę się spowiadać kilka razy!...Teraz Rei-kun potrzebuje pomocy!
- Tak w ogóle, to co mu jest... - widać, Kai`owi nie za bardzo się spieszyło, żeby mu pomóc.
- Gaz był trujący...Ale dzięki antidotum nic mu nie będzie - otworzyła fiolkę i wlała jej zawartość do ust czarnowłosego - ...Ale ma zraniona głowę...
- Eh... Trzeba skontaktować się z Kenny`m. Ten się zawsze w coś wpakuje, ofiara... - rzucił ze złością chłopak, po czym wyjął z jego spodni komórkę.
- Daj spokój...Może lepiej, aby odnieść go do szpitala...Tam reszta szybciej by nas znalazła
- Do szpitala?! - Kai prawie wypuścił telefon z rąk.
- No tak... - zaczęła niepewnie... - ...Masz coś przeciw?
- ...To jest jedna, głupia ranka.... - zaczął chłopak, po czym westchnął i wziął przyjaciela na ręce. - Prowadź...
Rudowłosa wstała i bez słowa skierowała się w kierunku szpitala czekając na przyjaciół.
- Rany.... Żeby... Kurde, zabije go, jak się obudzi - klął pod nosem Kai.
W normalnych okolicznościach Sora by się pewnie uśmiała, ale teraz nie było jej do śmiechu. Po jakiś 10minutach byli już na miejscu. Lekarze wzieli czarnowłosego do gabinetu, aby go obejrzeć i opatrzeć, a dwojgu przyjaciołom kazali zostać w poczekalni.
Po chwili dwójka została wpuszczona, gdzie leżał Rei. Co prawda, był nadal nieprzytomny, ale miał już bandaż na głowie. Lekarze powiedzieli, że powinien się za kilka minut obudzić.
- A teraz... - Kai spojrzał na Hikaru. - Może mi powiesz co nie co?
- ...Silver Team...oni...to są...to byli...moi...przyjaciele - odpowiedziała niepewnie, nie szczegółowo i nie patrząc na Hiwatari`ego.
- Słuchaj.... - i Kai stanął. Nie wiedział, co powiedzieć. Uratował go Rei, który w tym samym momencie zaczął się budzić.
- Rei-kun, jak się czujesz? - zapytała z troską w głosie dziewczyna.
- Y.... - chłopak wstał z przymkniętymi oczami. – W porządku... Głowa mnie boli... - dotknął ręką tył głowy, gdzie poczuł bandaż. - ...........CO TO JEST?!
- Bandaż sklerotyku - rzucił krótko Kai.
- Uderzyłeś się w głowę...ale to nic poważnego - dodała rudowłosa.
- Tego to nie pamiętam.... - rzucił szybko Hiwatari`emu. - Dzwoniłeś po resztę?
- ...nie
- To daj kome.
Kai podał mu telefon, a Rei szybko wykręcił numer.
- ....Tak, Kenny.... To ja, tak ja.... Nie, nie znaleźliśmy hotelu... że co? A, co znaleźliśmy? - zawahał się przez chwilę. – szpital.
- Jak to szpital??!!! - wszyscy w sali usłyszeli głos szefa przez telefon.
- Nie wrzeeeeeeeeeszcz.......... - Rei`owi zrzedła mina. - Szpital. Mam Ci przeliterować? To już wiecie, gdzie nas znaleźć. Tak, cześć. - słychać było jeszcze jakieś krzyki w telefonie, aczkolwiek Rei się rozłączył i padł załamany na łóżko.
- Wrzeszczą bo się kretyni martwią...Zawsze tak jest - Hiwatari znów podsumował obojętnie towarzyszy.
- ...Niepowinieneś walczyć... - wtrąciła się Sora, choć jej głos był o wiele cichszy.
- Przynajmniej się martwią, nie tak, jak Ty. - rzucił szybko czarnowłosy, po czym z powrotem usiadł na łóżku. - Czemu? - zapytał dziewczynę.
- Nie znasz ich...Mogło być o wiele gorzej...Szczęście, że walczyłeś z Koji`m....
Rei zakrztusił się.
- Szczęście?!
- Tak...Widziałeś jak otruł cię gazem...Ale to on dał nam antidotum...Reszta drużyny nie jest taka miła...Lepiej o tym pamiętać...
- Boję się zapytać.... A jakby nie dał tego antidotum.... to co?
- em...To raczej niewyszedłbyś ze szpitala...
- Przez ile....? - patrzył ze strachem na dziewczynę.
- ...ym...To może przyniosę coś do picia - rudowłosa po chwili zniknęła za drzwiami pokoju.
Prędzej czy później z niej to wyciągnę.... - Rei spuścił trochę głowę, po czym dotknął bandaża.
- ....Sorry. - rzucił cicho Kai`owi.
- m? - Hiwatari rzucił mu krótki, ale pytające spojrzenie.
- Mogłem się nie rzucać.
- Nie wracajmy do tego...Przynajmniej poznaliśmy tutejszych mistrzów jak sądzę....
- Ta. Przynajmniej się do czegoś przydałem.... - od razu się przymknął, gdyż przez okno zobaczył biegnących Tyson`a, Max`a oraz Kenny`ego.
Po chwili owa trójka pojawiła się w sali.
- Rei, w porządku?!
- Co się stało?!
Od razu podbiegli do łóżka ze strachem w oczach.
- Nic mi nie jest... Prócz rozciętej głowy. - mruknął ciszej, patrząc ze strachem na Tyson`a, który stał w drzwiach.
- Nie powinniśmy się jednak rozdzielać - westchnął szef.
- ... - Tyson wolnym krokiem aczkolwiek stanowczo podszedł do chłopaka. - ....Co Ty sobie wyobrażałeś?! Żeby od razu wdawać się w bijatykę?! Ty to jednak głupi jesteś, a uważałem cię za najbardziej rozsądnego?! Po co walczyłeś?! Nie miałeś szans, słaby jesteś?! Ale nie, pan Potrafię-Wszystko musiał zobaczyć, czy jest zdolny do walki.... Tak to kurde jest z Chińczykami!!!
Nastąpiła cisza, podczas której w Rei`u zaczęło się wszystko gotować....
- Tyson, uspokój się! - blondyn starał się go uspokoić - ...Chyba troche przesadzasz.
W tym samym momencie Kon zamknął oczy, wstał z łóżka i zabrał swoje rzeczy, otwierając z impetem drzwi. Nie patrząc na resztę, wyszedł z pokoju. I w tym momencie głuchy na krzyki przyjaciół zderzył się z rudowłosą, która upadla na ziemię rozlewając herbatę.
- Au...Rei-kun? A ty dokąd? - nieukrywała swojego zdziwienia.
- Wybacz, Hikaru-chan... Ale ktoś mnie wnerwił... - spojrzał na nią i chciał jej pomóc, aczkolwiek musiał ochłonąć, bo pewno zaraz by wybuchł, więc skierował się w stronę wyjścia, zakładając swoje rzeczy. Nie zważał na wrzeszczących lekarzy.
- Czekaj! - Sora momentalnie wstała i chwyciła czarnowłosego za rękę - ...Przecież nie musisz wychodzić...Nie powinieneś teraz sam chodzić po mieście.
Tyson skrzyżował ręce na klacie, patrząc na dziewczynę.
- A dajże mu spokój, musi się pogodzić z porażką.... - syknął cicho.
Rei spojrzał natomiast w ziemię.
- Tyson! Przestań... - błękitnooka spojrzała z powrotem na Rei`a, mówiąc ciszej - ...Wiesz jaki on jest...Nieprzejmuj się...Następnym razem wygrasz...Co nas nie zabije to nas wzmocni. Każdy przez to przechodzi...
- Już mogłaś mi nie dawać tego antidotum. - chłopak westchnął i odwrócił się w stronę pokoju, wchodząc do niego i siadając z powrotem na łóżku, nie patrząc jednak na Tyson`a.
Rudowłosa postanowiła tego niekomentować i weszła od razu za czarnowłosym.
- ...Jak poczujesz się na siłach, obejrzymy...nocleg.... - stwierdziła niepewnie.
-No, to możemy iść
- Chwila - zaczął szef - Jaki nocleg? Rei mówił, że nic nie znaleźliście.
- Bo to prawda, ale...em...Chyba zatrzymacie się u mnie...
Kenny`emu, Tyson`owi i Max`owi opadły szczęki, a Rei i Kai spojrzeli zaskoczeni na Hikaru.
- ym...no tak....Mieszkam tutaj... - odpowiedziała dalej niepewnie, widząc ich miny.
- ... Dobrze..... - szepnął Tyson, Max i Kenny.
- ....wiedzieć... - dokończyli Rei i Kai
- yy...Na to też...jest...pewne usprawiedliwienie - spuściła lekko głowę. - ...No, ale skoro Rei-kun czuje się dobrze to możemy iść - Nieoglądając się wyszła pierwsza.
- Rei-kun??!! - Tyson spojrzał z nienawiścią na przyjaciela.
- No co....
- .....Grrr...... - jego spojrzenie zmieniło się na mordercze, po czym razem z Max`em wyszedł szybkim krokiem, a blondyn starał się go uspokoić. Po chwili wyszedł również Kenny, a Kai został....
- Nie idziesz?
- Czekam, aż się ruszysz.... Kon westchnął po czym wstał. Głowa go jeszcze trochę bolała, aczkolwiek był załamany i nieprzejmował się bólem. Wolno, naburmuszony wyszedł z sali, a za nim Kai.



By Shiguroya & Senritsu (Kat_Erin)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz