Odkąd opuścili szpital, Hikaru w ogóle się nie odezwała idąc na przedzie grupy. Zastanawiała się co myśli reszta...co pomyślą Max, Tyson i Kenny, jak usłyszą, kto walczył z Rei`em...ale najbardziej zastanawiała sie czy Kai dalej jest na nią zły....Tyson, Max i Kenny szli za dziewczyną, za nimi Rei, trochę wkurzony i załamany, a kończył pochód Kai, idąc z oczami zamkniętymi, co jakiś czas patrząc, czy wciąż idzie za resztą. Po jakimś czasie dziewczyna zatrzymała się przy wielkim ogrodzeniu, a dokładniej przy dużej, zamkniętej bramie z kratami. Za nią można było ujrzeć ogromny dom...jeśli można to było nazwać domem, bo bardziej przypominał jakiś pałac lub rezydencję...Był jasny i miał tylko trzy piętra, ale długość rozciągała się na niewidoczny obszar. Widać było również część ogrodów.
- ...Tutaj sie zatrzymamy - odezwała się w końcu.
Trzem chłopcom, którzy szli z przodu opadły szczęki i nie byli w stanie nic powiedzieć oprócz zwykłych samogłosek
- Osz.... Duży dom.... - szepnął cicho, drapiąc się po głowie.
Kai tylko spojrzał i nawet się nie odezwał, ale widać było, że jest nieco zaskoczony.
- em...Ta...Trochę... - stwierdziła trochę zakłopotanie Sora, poczym podeszła do grodzenia, gdzie za zaroślem znajdował się jakiś dziwny błąd. Gdy położyła na nim swoja dłoń, reszta grupy usłyszała jakiś skomputeryzowany głos.
- Tożsamość potwierdzona...Panienka Sora Hikaru...
W tym momencie brama otworzyła się automatycznie. -
Nie ma to jak zabezpieczenia.... - szepnął czarnowłosy, podchodząc nieco bliżej bramy, gdzie Tyson, Max i Kenny nadal nie mogli wyjść z podziwu.
Sora tylko lekko kiwnęła głową, poczym jako pierwsza weszła na posiadłość.
- Idziecie? - zapytała przystając na chwilę i patrząc na pozostałych.
Po kilku minutach, gdy już chłopcy się otrząsnęli, ruszyli wolno i cicho za Panią Domu. Która w ogóle nie uśmiechnęła się od wyjścia ze szpitala. Gdy doszli do rezydencji dziewczyna otworzyła drzwi wpuszczając drużynę do środka. Już sam hol robił wrażenie. Była dość ciemno, ale to dlatego iż wielkie okna będące atutem tego domu były zasłonięta. Po prawej stronie całkiem pod ścianą znajdował się stolik i kilka bordowych kanap oraz foteli, przy ozdobionych roślinami stojącymi obok. Po lewej natomiast znajdowały się inne drzwi. A na środku schody.
Tyson od razu pobiegł i rzucił się na jedną z kanap xD W jego ślady poszli Max oraz Kenny.
- A Ty, co taka nie w humorze? - Kai odezwał się po raz pierwszy od wyjścia ze szpitala, a Rei, widząc, że "gołąbeczki" znów są razem, krokiem dostawnym zaczął odchodzić.
- ...To nic...Nadal jesteś zły?... - zapytała ciszej i patrząc w innym kierunku.
Rei już podszedł do chłopaków skakających po kanapie, i walnął Tyson`a w głowę.
- Ja? Zły?
- No tak...ym...Po walce...Byłeś niezadowolony, że...nie powiedziałam nic o tamtych...
- ...Ale nie jestem na Ciebie zły. - uśmiechnął się lekko, kładąc jej rękę na ramieniu.
- Nie?... - przez chwilę spojrzała na niego, poczym z powrotem zwróciła wzrok na okno. - ...Gomen....
- Nie przepraszaj, nic się nie stało....
Chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak przerwały mu krzyki Tyson`a, który znowu wrzeszczał na Rei`a.
- Nie, no to już przesada... On się martwi, czy tylko udaje.... -mruknął pod nosem Hiwatari, że Sora to usłyszała.
Dziewczyna spojrzała na Kinomiyę. Poczym podeszła do reszty.
- Dajcie spokój... - zaczęła rudowłosa
-Powinniście być zadowoleni, że w ogóle jest, gdzie spać - stwierdził Max - ...A teraz podajcie sobie ręce i cieszcie się z tego.
- Przegrany!
- Odczep się ode mnie, Tyson!
- Przegraniec!
- Grrr..... Idiota!
- CO??!!!
W tym samym momencie Tyson rzucił się na Rei`a, powalając go na ziemię.
- Złaź ze mnie!!! - Rei złapał jego pięść wymierzoną w nos.
- Tyson! - Hikaru i Max od razu zareagowali, łapiąc Kinomiyę i starając się go ściągnąć z przyjaciela.
- Puśćcie mnie, on musi oberwać!!! - Tyson wywijał pięściami, starając się trafić Rei`a, który leżał na ziemi.
Szef pomógł wstać czarnowłosemu, gdy Sora i blondyn dalej trzymali Tyson`a.
- Uspokój się! Nie masz żadnego powodu, aby tak mówić i się zachowywać! - uspokajała go dziewczyna.
- Nazwał mnie idiotą, przegraniec jeden.... - w końcu Tyson uspokoił się, podczas gdy Rei masował sobie głowę, którą walnął z impetem w ziemię.
- Ty zacząłeś!...I przestań tak mówić. - Błękitnooka starała się bronić Kon`a.
- ...Właśnie, spokojnie Tyson...Każdy z nas przegrywa...Ty np. przegrałeś ostatnio z Hikaru-chan, więc siedź cicho - dodał blondyn.
- Dałem jej fory. - rzucił szybko niebiesko włosy. Rei przeciągnął się i spojrzał ze złością na Tyson`a. Usiadł na kanapie i zamknął oczy.
- Boli mnie głowa przez Ciebie....
- I dobrze Ci tak!
- Tyson! - teraz skarcił go Kenny.
Jednak, gdy rudowłosa usłyszała wcześniejsze słowa Kinomiyi, puściła chłopaka, kierując się na schody.
- ...Pokoje są na pierwszym piętrze...Wybierzcie sobie... - rzuciła ciszej i ze spuszczoną głową zniknęła na górze.
- No pięknie Tyson. Przez swoje kłamstwo i dumę, uraziłeś jeszcze Hikaru-chan - dodał Max siadając z powrotem na fotelu.
- Ups.... - Tyson szybko pobiegł za nią.
- ech... - westchnął szef - To dopóki nie wrócą może opowiesz nam coś o tych co was zaatakowali, Rei?
- Ja? - Kon otworzył szerzej oczy.
- No tak...Ty przecież z nimi walczyłeś...A my tego nie widzieliśmy.
W tym czasie, gdy Kon opowiadał im co się stało, Kinomiya zauważył jak Hikaru znika za drzwiami znajdującymi się na końcu korytarza.
Chłopak powoli podszedł do drzwi i zapukał.
- Hikaru-chaaaaaaaaan.......... ? Nieusłyszał żadnej odpowiedzi.
Wziął głęboki wdech i powoli otworzył drzwi.
- Hiiikaru-chan!
Ujrzał duży błękitny pokój. Nie wyglądał na gościnny, gdyż na półkach leżały jakieś książki, kilka pluszaków i zdjęcia. Dziewczyna siedziała na skraju łóżka znajdującego się na środku pokoju. Włosy zasłaniały jej twarz, która była oparta o ręce.
- Hikaru.... - Tyson zamknął drzwi i podszedł do niej. - Przepraszam, nie chciałem tak powiedzieć..
- ....To nic...Takie tam...gadanie... - chciała aby zabrzmiało to tak jakby w ogóle się nie przejęła, ale niezbyt to jej wyszło, w dodatku nie podniosła głowy.
- Ejjj.... Wiesz, jaki jestem..... Że się szybko złoszczę.... - zamyślił się. - Choć o tym to chyba wie najlepiej Rei..... a! - nie myśląc, co robi usiadł na łóżku i przytulił dziewczynę.
- y?... - trochę ją zdziwiło zachowanie chłopaka, jednak się nie odsunęła - ...Dałeś mi fory?... - zapytała ciszej, co przyszło jej z trudem.
Szybko pokręcił głową.
- Nie.... przepraszam, że tak powiedziałem... ale byłem wkurzona na ... kogoś...
Rudowłosa przymknęła lekko oczy.
- ...Nie denerwuj się tak na niego...Rei-kun się starał...
- ....Starał.... kurde, z kim on walczył, że w takim stanie wyszedł... - klnął pod nosem na przyjaciela.
- ...Z tutejszymi mistrzami - odpowiedziała krótko.
- Mistrzami?
...co z niego za mistrz.... skoro przegrał z mistrzami
- Powiedz... Jakie miał szanse na wygranie...? - bał się odpowiedzi.
- ...Nie znając przeciwnika ma się marne szanse...Jeśli...nie poznacie ich lepiej...Przegramy...
- To... Może zapytam inaczej.... - spojrzał na nią. - Jaki atak został zastosowany na Drigerze,.... a co za tym idzie, chyba na Rei`u, nie jestem pewny...
Rudowłosa westchnęła.
- ....Trujący...Oni...ym....Mogę powiedzieć wam co o nich wiem...ale jednak lepiej, aby od razu słyszała to cała drużyna... - niezbyt sie do tego paliła.
- ....Oni ranią też przeciwnika?
- ...Nie wszyscy...ale tak... - błękitnooka wstała.
- ...A z kim walczył Rei? Ej... - Tyson`owi przyszła jedna myśl do głowy. - .On mógł zginąć?
- ...Nie w tej walce...Miał szczęście, że walczył z Koji`m
- Koji? To co on mu zrobił?! - Tyson wstał i złapał dziewczynę za ramiona. - Co by się stało... – nie dokończył.
- ... - zamilkła na chwilę - ...jego dysk wydziela silną truciznę...Ale Koji zawsze po meczu daje przeciwnikowi antidotum... - odpowiedziała niepewnie.
- ...a jakby nie dał...?
W tym momencie spojrzała na niego.
- Zawsze ma je przy sobie - odpowiedziała stanowczo - ...On nie zrani przeciwnika
- Zadałem pytanie i chciałbym na nie znać odpowiedź... proszę...
- ...Już odpowiedziałam....
- Co by się stało, gdyby jej nie dał... - jego głos był nieco bardziej stanowczy, wciąż ją trzymał za ramiona. - Wiem, że nie chcesz na to odpowiedzieć, ale błagam Cię... Co by się stało z Rei`m, gdyby nie dostał tego antidotum..
- ...Nic dobrego... - spuściła wzrok, z czego można było wyczytać odpowiedź.
- ..Czy... on by zginął...? - szepnął chłopak
- ....Puść mnie...Reszta pewnie chce wiedzieć o co chodzi...
- Nie, dopóki mi nie odpowiesz...
- Tyson... - zaczęła się wyrywać - ...Znasz odpowiedź...
- Ale chcą ją usłyszeć od Ciebie... Błagam, czy on by zginął? Odpowiedz.... - miał nadzieję, że jego przypuszczenia nie były prawdziwe.
- ...Możliwie... - stwierdziła w końcu ciszej.
- Jakie możliwe....... - Tyson puścił dziewczynę i załamał się.
- Przykro mi...ale nic się nie stało...i nie stanie
- ..Kurde.... - niebieskowłosy zwiesił głowę. - On... mógłby tutaj teraz z nami nie być....
- Tyson... - dziewczyna położyła mu dłoń na ramieniu - ...Wporządku?
Przez chwilę nic nie mówił, póki...
- Wybacz na chwilę.... - podszedł do drzwi i dalej puścił się biegiem. – REI!!!!!
Wszyscy w salonie spojrzeli na Kinomiye dziwnym wzrokiem, zastanawiając się o co chodzi i czy Tyson znów sie rzuci.
Tyson i na powrót rzucił się na Rei`a, który akurat wstawał, przez co obydwoje wylądowali na kanapie. O dziwo Tyson nie chciał ani uderzyć chłopaka, ani na niego wrzeszczeć, tylko wtulił się w jego ramię z płaczem...
- Wybacz, wybacz wybacz... nie chciałem na Ciebie krzyczeć.... mogło Cię tu z nami nie być!!! - płakał jak dziecko.
- Nie być?
Wszyscy spojrzeli na chłopaków i nie ukrywali swego zdziwienia. W tym momencie Sora zeszła na dół, co kątem oka zauważył Max.
- ...Masz niesamowity dar przekonywania Hikaru-chan
- ee...
- Em... Tyson, udusisz mnie.... - po chwili wsłuchał się uważnie w słowa wtulającego mu się w ramię. - .........JAK TO NIE BYĆ?????!!!!!
- Skończcie już te czułości - skarcił ich Hiwatari.
- Kai ma rację...Musimy się chyba czegoś dowiedzieć o Silver Team. Hikaru? - szef, tak jak i reszta spojrzeli na dziewczynę.
- em...tak..Ale to długa historia
Tyson zszedł z Rei`a po czym usiadł obok niego i nic się nie odzywał. Kon natomiast był w szoku.
- No, to słuchamy. - odezwał się w końcu blękitnowłosy.
By Shiguroya & Senritsu (Kat_Erin)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz