CPM

środa, 11 kwietnia 2012

Beyblade cz.9


Nastała noc, po pierwszej rundzie. Było już zapewne po drugiej, jednak o tej godzinie Hikaru właśnie wstała z łóżka. Czuła się o wiele lepiej. Pierwsze co zobaczyła to śpiącego Kai`a na fotelu. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, poczym wyciągnęła z szafy czarną sukienkę, ubrała się w nią i cicho wyszła, aby nikogo nie zbudzić. Na dworze stał Minoru.
- Zaspałaś.
- Tylko trochę Nii-san...A teraz chodźmy
Oboje skierowali się do wyjścia z posiadłości.
Chłopcy, wszyscy oprócz Tyson`a, który leżał gdzieś pod ogrodzeniem spali w swoich łóżkach. Jednak słysząc szmer, ciemnowłosy otworzył oczy i zauważył Sorę, wraz z bratem, którzy opuścili właśnie teren domu. Co go troche zdziwiło.
O tej porze na spacer?...
Nie myśląc długo wstał i cicho poszedł za nimi...Po jakimś czasie śledzenia znalazł się na cmentarzu.
Ukrył się za jakimś drzewem, podczas, gdy rudowłosa i chłopak, podeszli do jakiegoś nagrobka.
- Lilie? - na ziemi leżał bukiet lilii, a ich przecież tu wcześniej nie było.
- ...Hmm...To chyba wiemy kto tu był przed nami...
- ...Hiro-kun... - szepnęła Sora.
...Hiro?...Ten... czubek?
Tyson wyjrzał nieco ze swojej kryjówki, patrząc i słuchając wszystkiego bardzo dokładnie.
Hikaru położyła swój bukiet obok i uklękła przed nagrobkiem uśmiechając się lekko.
- Ohayou - zaczęła cicho - ...O-tou-san(ojciec)...O-kaa-san(mama)...Dawno się nie widzieliśmy. Dużo się wydarzyło...Hiro chyba naprawdę się zmienił co było nie do pomyślenia, ale... - spojrzała na lilie - ...szacunek mu został...Nieuwierzycie. Jestem w Bladebreakers - na jej twarzy zawitał szczery uśmiech.
- ...Pewnie chcą usłyszeć wszystko o twoich przyjaciołach - odezwał się Minoru, z delikatnym uśmiechem.
...To... nagrobek jej rodziców...? nie wiedziałem, że oni.... nie żyją.... - Tyson`owi zrzedła nieco mina, teraz patrzył na dziewczynę ze smutkiem i z uwagą słuchał każdego słowa.
- Haai - odpowiedziała rudowłosemu i znów zwróciła się do "rodziców" - Hmm...Może zacznijmy od Max`a. Przeważnie jest uśmiechnięty, czasem dziecinny, ale to w nim lubie najbardziej. Często gram z nim na konsoli...ym...Też jestem jednak trochę dziecinna, ale uwielbiam spędzać z nim czas. Jest jak mój drugi brat.
......on jest zawsze dziecinny.... nie wiedziałem, że Hikaru gra z nim na konsoli... - Tysom zrobił zaskoczoną minę. ...no, to ja sobie posłucham dalej.....
- Następnie Kenny. Nie dziwię się, że nazywają go szef. Wiele mu zawdzięczają. Ja też...Troche podrasował Dokuhebi...Jest najbardziej zorientowany w całych zawodach. I trochę za bardzo przejmuje sie niektórymi rzeczami...Ale powiedzmy, że jest mózgiem Bladebreakers.
Kenny to mózgowiec, to się nie dziw.... - Tyson uśmiechnął się lekko pod nosem
- Hmmm - rudowłosa zamyśliła się na chwilę - ...Rei-kun. Zawsze myślałam, że jest opanowany, chociaż ostatnio jest inaczej...Z drugiej strony zaczyna przypominać Tyson`a. Nie wiem czy to dobrze...Poza tym Rei-kun bardzo przeżywa swoje porażki. Ale nie pozwolę mu się załamać.
....Rei-kun... grrr... że co? zaczyna mnie przypominać? - Tyson uśmiechnął się. - To chyba dobrze, ne?
- Hiwatari Kai...kapitan drużyny...Opanowany i pewny siebie. Ale jednak...jest nawet miły kiedy się go bliżej pozna...Nieokazuje tego, ale naprawdę dba o bladebreakers... - lekko się zarumieniła przypominając sobie jak ją uratował - ...Jest niesamowity - uśmiechnęła się.
..............em....... tego.......... on niesamowity? - Tyson zmrużył nieco oczy.
- No i Konomiya Tyson...Chyba mówiłam wam o nim ostatnio...Straszny żarłok i rozkapryszony dzieciak...ale...
Ciemnowłosy nie zdążył przytrzymać się drzewa i upadł w trawę. Czego reszta niesłyszała na szczęście.
- ...ale bardzo go lubię...Był pierwszą osobą, którą poznałam poza Beverly...Byliśmy bardzo mali, jednak...od tamtej pory się mną opiekował...Ostatnio pozwolił mi zamieszkać u siebie jakiś czas...W grę wkłada całą dusze...A wady ma nawet czasem urocze - uśmiechnęła się delikatnie - ...Nie wiem co bym bez niego zrobiła...
Tyson spojrzał szeroko otwartymi oczami w niebo, a na jego twarzy pojawił się niewielki rumieniec, który powiększał się nieco z każdym słowem.
...ona... dziękuję - szepnął sobie w myśli, zamykając oczy. Był uśmiechnięty.
- ...Masz szczęście Hikaru-chan - odezwał się Minoru - ...Lepiej wracajmy zanim reszta się obudzi.
Sora kiwnęła głową i wstała, poczym oboje powolnym krokiem udali się w kierunku domu.
aaaa nie mogą mnie tu znaleźć.......! - ciemnowłosy ze strachem spojrzał na zbliżającą się dwójkę, po czym szybko wstał i pobiegł przed siebie. Dzięki wyćwiczonemu biegowi, który ćwiczył spóźniając się na lekcje, dotarł do posiadłości nim się obejrzał. Szybko wskoczył do swojego pokoju, i chwilkę potem znajdował się już w łóżku. Po jakimś czasie, gdy już prawie zasypiał o dziwo do pokoju, na palcach weszła rudowłosa. Jednak Kinomiya postanowił udawać iż dalej śpi...Dziewczyna podeszła do jego łóżka i spojrzała na niego z lekkim uśmiechem, poczym...nachyliła się i delikatnie pocałowała go w czoło.
- ...Arigatou... - szepnęła i opuściła pokój, zamykając za sobą drzwi.
Tyson był w szoku , jednak nie wstawał, ani nie ruszał się z miejsca. Uśmiechnął się pod nosem, po czym poszedł spać.
Gdy słońce wreszcie wstało po paru godzinach, domownicy zaczęli zajmować łazienki i schodzić na śniadanie. W tym samym momencie Rei już siedział w kuchni, z głową na stole.
Ziewający blondyn właśnie przechodził przez próg.
- Ohaaayou Rei...
I w tym momencie znienacka, z tyłu na Max`a naskoczyła/przytuliła/uwiesiła sie na szyi uradowana Hikaru.
- Ohayou Max - przytuliła się jeszcze bardziej.
- Hika-chan? Wreszcie wracamy do tego powitania -uśmiechnął się szeroko chłopak.
Kon podniósł głowę do góry.
- Ohayou. - powiedział dość cicho, nie chcąc przeszkadzać "rodzeństwu" po czym jego głowa znów wylądowała na blacie.
- Rei-kun, nie wyspałeś się? - zapytała dziewczyna siadając naprzeciw razem z blondynem.
Chłopak pokręcił głową, po czym dało słyszeć się głośne ziewnięcie.
- Jak się nie wyspałem, to mam złe samopoczucie... - mruknął cicho Kon, niepodnosząc głowy.
- Zjesz śniadanie i od razu się lepiej poczujesz - stwierdził pełen entuzjazmu Max.
- ...A gdzie reszta? - Sora spojrzała na drzwi.
- Jak wychodziłem, to tu było pusto. - obydwoje wiedzieli, że Rei rano biega 3> - Wróciłem, i słyszałem ruch... pewno szykują się do zejścia.
- Kai`a też nie było już rano w pokoju - stwierdziła ciszej dziewczyna - ...Może za długo spałam...hmmm..
- Może.... Spotkałem go, jak wychodziłem z domu... Ale siedział w salonie. Nie wiem, gdzie teraz jest... - znów ziewnięcie.
- Yhm... - mruknęła w odpowiedzi.
Nie rozmawiałam z nim...o tym dniu kiedy mnie uratował...Przez tą gorączkę i mecz nie było kiedy...ech...
Zrobiła się lekko czerwona na samą myśl o tamtym zdarzeniu.
Max to zauważył.
- A Ty co taka czerwona....?
- e?! To...to...no bo tu jest trochę ciepło, nie sądzicie? Heh - uśmiechnęła się w zakłopotaniu, gdy w tym momencie do jadalni wszedł Tyson, co uratowało dziewczynę, która od razu się przywitała z uśmiechem
- Ohayou Tyson!
- Ohayou... - burknął trochę niepewnie, siadając koło śpiącego Rei`a.
- Coś się stało? Źle spałeś? - rudowłosą trochę zdziwiła jego postawa.
- Tak... łupie mnie w krzyżu... Musiałem źle spać... - uśmiechnął się z zakłopotaniem, trącając łokciem przyjaciela, i budząc go przy okazji, żeby go uratował.
- Hmm...może chcesz, aby wymienili ci materac? Nie wszystkie są dobre
- Nie, wszystko w porządku. - zaśmiał się cicho. - A teraz, może coś zjemy....?
- Nie wiem, jak Wy... - Rei w końcu się obudził. Wstał i przeciągnął się, ziewając. - Ale ja idę spać.... - szybko spojrzał na Hikaru. - Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko, Hikaru-chan....
- y? Nie, nie mam. Chociaż trochę mnie dziwi, że oboje źle spaliście. Tak więc...śpij dobrze Rei-kun - uśmiechnęła się ciepło, a do jadalni wszedł kucharz podając śniadanie do stołu. Co było trochę dziwne bo jeszcze kucharza tutaj niewidzieli.
- Dobranoc... - Rei wolnym krokiem, co chwila ziewając wyszedł z pokoju i zniknął na górze.
- Kucharz? - Tyson`owi pojawiły się gwiazdki w oczach.
- Tak - z nikąd pojawił się nagle Minoru - wczoraj wrócił z urlopu.
Odpowiedział rudowłosy, gdy w tym samym czasie Max i Sora witali się z wchodzącym szefem.
- Długo dzisiaj spałeś - blondyn uśmiechnął się trochę złośliwie.
Tyson akurat zabierał się za jedzenie, gdy
Gdy blondyn wydawała się trochę znudzony. Pobawił się trochę śniadaniem, poczym lekko sie uśmiechnął, jakby cos mu wpadło do głowy.
- Kenny, mamy dzisiaj coś ważnego do roboty? - rzucił pytaniem.
- Hmm... W sumie, można by coś potrenować.... Komuś by się przydał trening.... - najpierw spojrzał na zajadającego się Kinomiyę, potem jego wzrok powędrował na Max`a, a na końcu na drzwi.
- A o której? - widać te pytanie do czegoś prowadziły.
- A co?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - rzucił z uśmieszkiem na twarzy blondyn.
- O co Ci chodzi....? - Kenny rzucił ostrzegawcze spojrzenie Max`owi
- Zadałem niewinne pytanie - wzruszył ramionami - Po prostu zastanawiam się czy będziemy ci rano potrzebni.
- A co chcecie zrobić? - szef nie odpuszczał.
- Ech...zróbmy tak. Tyson i Kai sobie poćwiczą bo Rei śpi. Trening będzie pewnie trwał pare godzin, więc ja i Hikaru nie będziemy ci potrzebni.
- Eh... Gdy Rei się obudzi, to będziecie potrzebni... Swoją drogą, ciekawe, co on takiego robił, że jest teraz śpiący.... No nic, Tyson, masz na razie czas wolny.
- No - odpowiedział krótko uradowany blondyn poczym zwrócił się do Sory - Hikaru-chan spędźmy razem dzień. Możemy to nazwać przyjacielską randką.
W tym samym momencie Tyson zaczął się krztusić. A Kenny`emu lekko przekrzywiły się okulary...Wpierw rudowłosa spojrzała na Max`a wzrokiem pełnym zdziwienia, jednak o dziwo po chwili uśmiechnęła się.
- Chętnie
- Super! - chwycił ją za rękę - To narazie - pomachał reszcie i wraz z ciągniętą dziewczyną zniknęli za drzwiami.
- ...A może by tak... - Tyson przełknął to, co miał w buzi, po czym złapał Kenny`ego.
W drzwiach spotkał się z kapitanem drużyny.
- Kai, choć się rozerwiesz trochę! - złapał go drugą ręką i wybiegł z domu, zostawiając Kon`a śpiącego w pokoju.



By Shiguroya & Senritsu (Kat_Erin)

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Beyblade cz.8


Następnego dnia chłopacy siedzieli już w jadalni przy stole, zajadając się posiłkiem. Kilka minut wcześniej z domu wyszedł Minoru co wyraźnie podkreślał zdaniem, aby nic nie rozwalili.
Dopiero, gdy byli w połowie śniadanie pojawiła się Hikaru.
- ...Ohayou - zaczęła ziewając, przechodząc przez próg, poczym usiadła na wolnym krześle.
- Ohayou... Coś źle wyglądasz.... - powiedział Rei, patrząc na nią. - Nic Ci nie jest?
Kai również na nią spojrzał, jednak nic nie powiedział, tak jak i reszta.
- e? Nie - uśmiechnęła się niepewnie - ...To na pewno przez te emocje. W końcu dzisiaj są kwalifikacje.
Kon podniósł jedną brew do góry.
- Nie wierzę....
- Nie ufny jesteś - skomentowała go krótko. Poczym kichnęła.
W tym samym momencie Rei przyłożył jej rękę do czoła.
- ....Masz gorączkę....
Kai otworzył szerzej oczy.
- y?...To nic takiego...Na pewno zaraz przejdzie... - tłumaczyła się szybko.
- Zjesz śniadanie i idziesz do łóżka.... a pilnować Cię będzie... - spojrzał na kapitana - Kai
- Nie potrzebuję leżenia...ani niczego...Powinnam potrenować, przed meczem! - wstała, ale przez chwile się zachwiała.
- Mowy nie ma, idziesz leżeć. - Tyson zgodził się z Rei`em. Max gorliwe kiwał głową.
- A teraz usiądź, bo się przewrócisz... - Kai podszedł do niej.
Zrezygnowana usiadła cicho. Powoli wzięła kanapkę i zaczął jeść, nic nie mówiąc.
Chłopcy co jakiś czas patrzyli na nią z niepokojem.
- ...Dobre było. - Max uśmiechnął się.
- Fakt, lepsze niż ten burger z plaży. Pełno piasku w nim było - ponarzekał sobie Kinomiya.
- Nie dziw się, jak go upuściłeś. - Rei zaśmiał się pod nosem.
- Ha ha ha...Bardzo śmieszne Rei
- Skoń...czyłam... - usłyszeli głos Sory po czym trzask. A dziewczyna leżała na ziemi nieprzytomna.
- Hikaru-chan!
Pierwszy przy dziewczynie znalazł się Kai, za nim od razu Rei. Kapitan drużyny wziął dziewczynę na ręce i zaniósł ją do pokoju, czarnowłosy poszedł z nią, mówiąc, żeby chłopcy się przygotowali.
- Chyba mamy problem... - stwierdził blondyn, do pozostałych przyjaciół, patrząc za znikającą trójką.
- Chyba?! - szepnął ze złością Tyson, klnąc w duchu na Rei`a, że nie pozwolił im ze sobą iść.
- Spokojnie Tyson...coś się wymyśli - szef starał się nad nim panować - ..A Hikaru wyjdzie z tego.
Tym razem blondyn się nie odezwał. Spojrzał na ciemnowłosego zastanawiając się czy Tyson martwi się o mecz, czy o dziewczynę.
W tym samym momencie Kai położył rudowłosą na łóżku. Rei zamknął drzwi od pokoju.
- ...Nic...mi nie jest... - odezwała się w końcu Sora, otwierając lekko oczy - To tylko..mały zawrót głowy...
- Tak, jasne, a ja jestem święty. - Rei usiadł na parapecie. Kai siedział obok dziewczyny.
Błękitnooka podniosła się z pozycji leżącej do siedzącej.
- ...Dzisiaj są kwalifikacje...Nieważne, że się źle czuje...Reprezentant musi grać
- Myślisz, że pozwolimy Ci iść? - tym razem Hiwatari się odezwał. - Mowy nie ma.... Zagra ktoś inny.
- Ale... - spojrzała na kapitana, poczym spuścił głowę, zaciskając ręce na kołdrze - ...To pierwszy mecz...
- Słuchaj, Twoje zdrowie jest najważniejsze...
- Zgadzam się z Kai`em.
Rudowłosa przymknęła oczy kładąc się na łóżko i przykrywając się aż do czoła.
- Nieprawda...
- Prawda! - powiedzieli obydwoje na raz.
- ....Najważniejsze jest zwycięstwo...Idźcie bo się spóźnicie... - usłyszeli spod kołdry jej głos.
- Wrócimy niedługo. - Kai wstał i podszedł do Kon`a, którego pociągnął do wyjścia.
Przed drzwiami czekał już szef.
- ...Niestety musimy ją zostawić samą...Ale na pewno szybko się uwiniecie
- No jasne. A teraz chodźmy. - Tyson uśmiechnął się szeroko.
Po chwili cała drużyna opuściła dom. Na stadionie znaleźli się bardzo szybko, gdyż Kenny znalazł przystanek autobusowy...Po godzinie wychodzili na arenę i przedstawili sytuację D.J`owi, jednak...
- Przykro mi, ale to pierwsza runda. Tylko osoba zgłoszona jako reprezentant może grać. Jeśli jej nie ma jesteście zdysk...
- Jestem!
Na arenę wbiegła rudowłosa.
- ...Co Ty tutaj robisz?! - Max nie krył swojego zdziwienia.
- em...Dowiedziałam się o tej zasadzie z pierwszą rundą...Nie chciałam...dyskwalifikacji... - starała się lekko uśmiechnąć, choć nadal było widać iż ma gorączkę.
- Ale... Nie jesteś w stanie..
- Dam radę...Ni eprzejmujcie się...Załatwię to szybko i wrócę do domu...Nie macie wyboru - usprawiedliwiała się.
- No... W sumie racja.... - wszyscy obrzucili Tyson`a morderczym spojrzeniem.
- Eh, no dobra.... - Kai się zgodził, a to było najważniejsze.
- Tylko, uważaj na siebie. - Rei spojrzał na nią niepewnie, po czym uśmiechnął się.
Sora uśmiechnęła się. A gdy poproszona reprezentantów na arenę, weszła pierwsza. Naprzeciw niej, po drugiej stronie stanął chłopak o brązowych włosach, na sobie dość ciepły strój jak na te okolice.
- Oto kolejna walka kwalifikacyjna! Hikaru Sora zmierzy się z Chris`em Carterem!
Arena była normalna, jak się mogło okazać dzisiaj taka już zostanie. Zaczęto odliczanie, a gdy doszło do 1 oba dyski wystrzeliły.
- Dokuhebi!
- Dajesz!!! - Max oraz Tyson skakali, dopingowali, robili, co tylko mogli. Kenny analizował walkę razem z Dizzy`m, a Kai, tak jak i Rei siedzieli cicho.
O dziwo walka była wyrównana.
Szlag...przez tą głupia gorączkę nie mogę się skupić...On nie ma bestii...Powinnam go pokonać od razu...
W tym momencie dyskowi przeciwnika udało się uderzyć blead Hikaru. Na szczęście nie wyleciał z areny.
...Nie mogę przegrać...Uparłam się...Jeśli przegram...Nie nadaje się do Bladebreakers....
Niezauważenie kątem oka spojrzała na grupę za nią.
- DALEJ!!!
Walka trwała już jakieś dwie minuty, a Sora wyglądała na coraz bardziej słabą.
Kai by z chęcią do niej podszedł.
- Hikaru-chan!
Rudowłosa znów spojrzała na nich, bezradnym i słabym wzrokiem.
- Nie poddawaj się! - Tyson krzyczał ile sił.
- Wygrasz!
- Potrafisz to zrobić! - o dziwo Rei tez się przyłączył do krzyków. Kai patrzył tylko na nią, pełnym nadziei wzrokiem.
Zwróciła wzrok na arenę.
- ...Wygram... - szepnęła zdecydowanym głosem, pod nosem - Dokuhebi!!! - z jej złoto czarnego dysku wyszła ogromna, czarna anakonda - Rain poison! - blade zaczął szybciej wirować, a po chwili na całą arenę spadł zielony deszcz, który dziwnym trafem zaczął uszkadzać dysk przeciwnika.
- aaa... - Tyson`owi opadła szczęka, nie widział od dawna tego ataku.
Kai drgnął, wiedział, że to bardzo nadweręża siły dziewczyny.
Dokuhebi uderzył w dysk przeciwnika a cała sala pokryła się dymem, przez co nikt nic nie widział.
- Zaraz dowiemy się, która drużyna przeszła kwalifikacje! - usłyszeli D.J`a - ...i są to... - mgła na arenie opadła - Blaebreakers!
Dokuhebi dale wirował, gdy blade przeciwnika był wgnieciony w ziemię. Jednak nie cała mgła jeszcze opadła.
jeeee! - Tyson raze z Max`em wyskoczył w górę, Kenny zaczął klaskać w dłonie, jednak Rei i Kai patrzyli ze strachem na mgłę..
Gdy zasłona dymna opadła na dobre, zauważyli iż rudowłosa leży na ziemi.
- Hikaru-chan! - krzyknęli obydwoje jednocześnie, co wyrwało trójeczkę skaczącą ze szczęścia z rytmu, którzy również spojrzeli na dziewczynę, przy której już byli Hiwatari i Kon.
Sora była nieprzytomna. Najwyraźniej po wygranej poddała się gorączce.
- Zabierzmy ją stąd. -Kai wziął dziewczynę na ręce, podczas gdy Rei wziął jej bleade`a. Chwilę potem wszyscy skierowali się w stronę posiadłości dziewczyny.
- Następna walka Bladebreakersów w piątek! - usłyszeli jeszcze głos prowadzącego.
- Jasne! - krzyknął Kenny.
Rezydencja dalej była pusta, jednak na stoliku w pokoju dziewczyny pojawiła się jakaś koperta.
- Zostańcie tutaj, my pójdziemy zająć się Hikaru... - Hiwatari razem z dziewczyną i Rei`em zniknął na schodach, a chłopcy usiedli na kanapie ze spuszczonymi głowami.
- Dlaczego oni się tak rządzą - zaczął niezadowolony Tyson - ...My też powinniśmy iść z nią... - zacisnął pięści.
- Spokojnie...
- Kenny, to nie fair...
- Dlaczego akurat oni robią się tacy...troskliwi i ważni! - ciągnął Kinomiya - ...Znam ją najdłużej!
- Bo są starsi. - rzekł szybko Kenny.
- To nie jest wytłumaczenie!
- Jest.... Wiedzą, jak się zachować w co po niektórych sytuacjach.... nie tak jak my, szkraby
W tym momencie Kinomiya wstał.
- Nie nazywaj nas tak! Poza tym to nie oznacza, że nie mogę tam być! - skierował się na schody.
- Tyson! - Max i Kenny momentalnie podbiegli do niego, łapiąc go za ręce.
- Puśćcie mnie! Nie chcecie wiedzieć co z nią?!
- Zostaw ich na razie! Ona musi odpocząć!
- Przecież nie będę jej przeszkadzał!
- Prrrrrooooooooooooosimy Cię!!!
- Tyson... - w pokoju na górze rudowłosa otworzyła oczy - ...znów jest głośno...
- Pójdę go uciszyć... - Rei zeskoczył z parapetu i spokojnie zamknął drzwi od pokoju dziewczyny.
Szybko zszedł na dół. - Tyson, odwaliło ci?!
- A tobie?! Co z nią?!
- Leży i odpoczywa, miała iść spać, ale Twoje krzyki jej nie pozwalają! - powiedział głośno, jednak nie krzyczał.
Kinomiya zmarszczył czoło, poczym odwrócił się i wyszedł z domu.
- Nosz kurde.... Co za chłopak. - Rei załamał ręce. - Max, Kenny zostawiam Was, ja idę za tamtym... - wybiegł z domu.
Gdy czarnowłosy poszedł za przyjacielem, w pokoju na górze Hikaru myślała na głos.
- ...Nie przeszkadzały mi...jego krzyki....
- Prześpij się. - Kai siedział na łóżku obok niej.
Dziewczyna uśmiechnęła się i zamknęła oczy.
Fakt...dzisiaj w nocy nie mogę zasnąć
Chłopak przerzedził jej grzywkę.
- Będę tutaj, dopóki nie uśniesz... zgoda?
- Haai... - stwierdziła ciszej.
Tymczasem Tyson siedział pod ogrodzeniem rezydencji.
- Tyson... - Rei stanął obok niego. - Czemu wyszedłeś
- ...Powiedziałeś, że nie może spać przeze mnie...Więc wyszedłem... - mruknął niezadowolenie.
- Że nie może spać przez Twoje krzyki, a to nie oznaczało, że masz wyjść...
- ...To ja powinienem tam siedzieć... - zmienił temat - ...Zajmowałem się nią kiedy Bladebreakers jeszcze nie istnieli....
Rei usiadł obok niego. Nie wiedział, co ma powiedzieć, bo to tak... wszystko... głupio wyszło.
- ...Nie powinna walczyć... - dodał ciszej Kinomiya.
- Wiem, nie nasza wina, że chciała...
- Heh...uparciuch z niej - lekko się uśmiechnął.
- No już, rozchmurz się. - trącił go łokciem.
- ech...posiedzę sobie trochę tutaj
- Dobra, jak chcesz.... Tylko masz mi się rozchmurzyć! - Rei wstał po minucie, wszedł do rezydencji, zostawiając Tyson`a samego.



By Shiguroya & Senritsu {Kat_Eirn)

sobota, 7 kwietnia 2012

Notka

Z okazji Świąt Wielkanocnych, życzą wszystkim Wesołego Alleluja, smacznego oraz kolorowego jajka, bogatego zająca, sytego stołu no i oczywiście mokrego dyngusa~

http://republika.pl/blog_gx_4213193/6035100/tr/zyczenia_wielkanocne.jpg

czwartek, 5 kwietnia 2012

Beyblade cz.7


Było już coś około pierwszej w nocy. W posiadłości rodziny Sory panowała cisza. Każdy miał inny pokój i można było przypuszczać iż każdy spokojnie sobie śpi. Tak właśnie wnioskowała Hikaru, leżąca na swoim łóżku z otwartymi oczyma. Nie umiała tu zasnąć...Więc w pewnej chwili wzięła swoją kołdrę oraz poduszkę. Poczym wyszła z pokoju, kierując się na schody.
Zeszła na dół, gdzie wcześniej siedziała reszta drużyny i o dziwo...Byli tam wszyscy Bladebreakers ze swoimi pościelami. Dziewczyna otwarła szerzej oczy.
- Co...Co wy tu robicie?
Dopiero teraz ją zauważyli.
- Leżmy sobie - stwierdził Max z uśmiechem na twarzy.
- Nie mogliśmy zasnąć w swoich pokojach - zaczął szef - ...chyba lepiej nam się śpi w tym samym pomieszczeniu.
- No... - Tyson ziewnął sobie.
Rei i Kai leżałi, nic nie mówiąc.
- Aha... - przycisnęła bardziej do siebie swoją pościel, poczym zebrała się w sobie i powiedziała niepewnie - ...A znajdzie się jeszcze jedno wolne miejsce?
- No, oczywiście, że tak... - Max uśmiechnął się.
Rudowłosa uśmiechnęła się, poczym usiadła na wpół wolnej kanapie.
- No to spać, jak chcemy iść rano na plaże - dodał Kenny - Dobranoc.
- Branoc.... - odezwał się chórek Tyson`a i Max`a.
Wreszcie udało im się zasnąć. Oczywiście rano skarżyli się na chrapanie Tyson`a, jednak Sora tylko się uśmiechała, gdy zaczęli pakować rzeczy na plaże.
- Łi, już spakowany ^-^ - Tyson był w niebo wzięty
- Łiii zobaczę Hikaru-chan w stroju kąpielowym - Max cieszył się na swój sposób przez co dostał w głowę od rudowłosej.
Rei zaśmiał się cicho, a Tyson wybuchnął śmiechem.
- No to zmykajcie. Ja też zaraz wychodzę, więc wole abyście wyszli pierwsi - poganiał ich
Minoru, wypychając z domu.
- Już, już już.... - chłopcy zniknęli za drzwiami, a Kai czekał aż Hikaru wyjdzie.
Dziewczyna pożegnała się z bratem, a widząc czekającego Hiwatari`ego, nie ukrywała swego zdziwienia.
- Nie idziesz przodem? - zapytała wychodząc wraz z nim z rezydencji.
- Nie, zawsze zamykam pochód.- powiedział.
Nic nie odpowiedziała, ale po chwili lekko się uśmiechnęła, patrząc na niego. Nie trudno było im dogonić resztę.
- No, Ty tutaj znasz miejscówkę... - Max spojrzał na dziewczynę. – Prowadź.
- To żadna sztuka znaleźć ocean - wzruszyła ramionami, poczym zgodnie po kilku minutach byli już na miejscu, idąc za Sorą.
- Oje! - gdy byli na miejscu, Tyson wybiegł do przodu, patrząc na wodę.
- Tyson tylko nie w ubraniu! - zaczął krzyczeć za nim Kenny - Max ty też nie w ubraniu! - dodał, gdy blondyn wziął przykład z przyjaciela.
- a! - Tyson i Max zdjęli w biegu ubrania i w kąpielówkach wpadli do oceanu.
- ech... - westchnęła rudowłosa. - ...Rozłóżcie się gdzieś tutaj...Ja pójdę się przebrać - odwróciła się i skierowała do przebieralni damskiej.
- No, to ludzie... - Rei wziął rzeczy chłopców i położył obok koca, na którym siedział już szef.
W tym momencie obaj chłopacy zostali ochlapani.
- Ha! Mówiłem, że potrafię chlapnąć tak daleko - chwalił się Konomiya, blondynowi, dalej znajdujących się w wodzie.
- .... kurde ,walnąć Was czy co >.< - Rei zdjął mokrą koszulkę, i usiadł na kocu, podczas gdy szef lał potok łez, bo Dizzy została oblana
- Zmokłe kury - zaczęli sobie żartować z wody.
- ...Znów się kłócicie?
W tym momencie obok reszty pojawiła się Hikaru. Miała na sobie niebieski strój kąpielowy, bez "ramiączek", który pasował do jej oczu, a na dolnej części miała przywiązany ręcznik, sięgający do ud.
- Wow - skomentował blondyn - ...Chyba się zakochałem - udał, że mdleje.
- aaaa!!! Max....!!! - Tyson złapał go, żeby się nie utopił.
- Ładnie wyglądasz. - odezwał się w końcu Rei, uśmiechając się do dziewczyny i nie wydurniając się, jak dwójka przyjaciół.
- Dzięki, Rei-kun - uśmiechnęła się niepewnie starając nie zwracać uwagi na topicieli, bo mogła ich za to utopić. Szef starał się wyczyścić Dizzy, a Kai jak to ma w zwyczaju nieodezwał się słowem.
Kon położył się na kocu.
- No, jak chcecie to się kąpcie.
- ym...Przyniosę jakieś napoje - stwierdziła Sora, poczym zrobiła niepewny krok do tyłu, odwróciła się i udała w stronę jakiejś budki.
- Rei się boi, że go zatopimy - usłyszała z oddali głos Tyson`a a następnie Max`a.
- ...Przecież nie zmoczymy ci tego małego bandażyka na główce.
- .... Zabiję .... - mruknął pod nosem czarnowłosy podczas gdy Kenny chował laptopa do torby.
- Tchórz! Tchórz! - chłopacy zaczęli go prowokować.
Rei drgnął aczkolwiek nie ruszył się z koca.
- Aż zamarł ze strachu! - nie dawali za wygraną. Zaczeli udawać kury - Rei to ty w środku! - zagdakał Kinomiya.
- O nie..... przesadzacie.... - chłopak usiadł na kocu i patrzył mocno zmrużonymi oczami na dwójke w wodzie.
- Powinien się nazywać koko a nie Kon - zaśmiał się Tyson, dalej wymachując rękoma jak kura.
- . . . . . . . . . . . - czarnowłosy wstał i otrzepał się z piasku.
- Oooo...spójrzcie na tą jego minę...Zagdacz nam koguciku - Kinomiya ochlapał go wodą.
Chłopak w tym samym momencie ruszył pędem w stronę chłopaków, wskakując obok niech do wody i ciągnąc ich, aby się zanurzyli.
- Aaaa! Kura chce nas utopić!
- Nie damy radu super koko
Nadal sobie żartowali od czasu do czasu zanurzeni przez przyjaciela. W tym samym czasie Sora siedziała przy blacie, jednej z budek...Obok niej pojawił się Hiwatari.
- Można?
- Tak... - odpowiedziała patrząc kątem oka na chłopaka.
Kai usiadł obok niej i spojrzał na dziewczynę.
- Coś nie w humorze jesteś.
- e? No co ty. Bardzo jestem w humorze - zaczęła się tłumaczyć, starając przy tym jakoś uśmiechnąć - W końcu jesteśmy całą grupą tutaj. Oczywiście Rei chce zabić kilku przyjaciół, ale to nic takiego...Heh...
- On chce nie tylko zabić przyjaciół.... - westchnął.
- Co masz na myśli?
- ...Gadałem z nim wczoraj. - rzekł wolno, uśmiechając się niepewnie.- Jest z lekka" załamany, i ma ochotę komuś innemu zrobić kuku..
- Yhm...Nie trudno się domyślić komu - spojrzała na szklanke wody stojąca przed nią na ladzie.
- Ta... ten cały Hiro... Nie można pozwolić, żeby Rei walczył w finale. - zauważył, że dziewczyna patrzy w szklankę. - Ej, no co jest?
- Nic...Hiro nie pozwoli mu walczyć... - spuściła lekko głowę.
- Jak to, Hiro mu nie pozwoli walczyć, co? A jaki on ma na to wpływ? - Kai spojrzał na nią z zaskoczeniem, choć też ze strachem.
- On zawsze stawia na swoim...Stadion, na którym będziemy walczyć jest jego...
-A co to ma wspólnego z Rei`em? - jego wzrok był nieco bardziej przestraszony niż przed chwilą.
- ...Hiro nie będzie chciał z nim walczyć...Rei-kun został pokonany przez Koji`ego...Hiro nie zniża się do niższego poziomu jakby on to ujął...
- Hmm... No, może, ale i tak to, czy będzie walczył, czy nie, zależy ode mnie...
- Wybacz Kai, ale...
Nie dokończyła, gdyż w tym momencie oboje zostali oblani wodą, a gdy się obejrzeli ujrzeli Tysona z wiadrem w ręku, skąd kapała reszta wody.
- Wiecie jak to jest...Góra nie chciała przyjść do Mahometa to Mahomet przyszedł do góry - uśmiechnął się złośliwie.
Kai`owi wyskoczył żyłka na skroni... Wstał i złapał Tyson`a, podchodząc z nim do głębszej części wody, po czym go wrzucił i wrócił do lady.
- Oh, Kai, rozerwałbyś się trochę! - usłyszeli z daleka krzyk Kinomiyi.
Mokra rudowłosa spojrzała wpierw na krzyczącego, a potem na Hiwatari`ego.
- ...Stanowczo go potraktowałeś, nie powiem.
- Z nim tak trzeba.
Rudowłosa uśmiechnęła się pod nosem co ostatnio rzadko się zdarza.
- No, z uśmiechem Ci ładniej. - Kai wypił szklankę wody, którą wcześniej sobie zamówił.
Dziewczyna lekko sie zarumieniła, ale nic niepowiedziała...Nim się cała grupa obejrzała zbliżał się zachód. Hikaru i Kai wrócili do reszty, tak jak i przemoczony Tyson, Max i Rei.
- Dawno juz nie widziałem zachodu - rozciągnął się Kinomiya.
- Poczekamy i spokojnie go zobaczymy - dodał Max opadając na koc.
Tymczasem Sora ubrała na siebie długa bluzkę do kolan, poczym...
- Ja zaraz wrócę. Wolę oglądać zachód z innego miejsca. Tylko nigdzie się nieruszajcie - uśmiechnęła się poczym ruszyła w kierunku wyższych skał.
Rei wycisnął wodę z włosów.
- Wygrałem! - rzucił z perfidnym uśmieszkiem w stroną Max` a i Tyson`a. Kai natomiast spojrzał za dziewczyną, i ruszył wolnym krokiem za nią.
- Chwalipięta!
Usłyszał jeszcze głos Tysona...
W tym czasie rudowłosa znalazła się na jednej ze skał, znajdującej się kilkanaście metrów nad poziomem morza. Stanęła na skraju obserwując zachodzące słońce...Jednak, gdy słońce zaszło do połowy usłyszała świst, a gdy sie odwróciła ujrzała tylko dysk. Poruszał się bardzo szybko, przez co nie mogła nawet go dostrzec, a najgorsze było to iż nie miała przy sobie Dokuhebi.
- Teraz!
Usłyszała a dysk walnął w skałę, która rozpadła się, a dziewczyna wpadła z dużym pluskiem do wody.
Co jest....
Kai widział to wszystko jakby w zwolnionym tempie.... Rozpadnięcie się skały, a dziewczyna mu tylko przez chwilę mignęła, i zaraz po tym zniknęła w wodzie.
- HIKARU!!! - Hiwatari szybko rzucił się na ratunek.
Momentalnie wskoczył za nią do wody. Od razu wychwycił ją wzrokiem. Miała zamknięte oczy i opadała w dół.
Cholera....! - zaklnął w myśli, po czym podpłynął do opadającej na dno dziewczyny. Złapał ją w pół i kilka sekund później znajdował się na powierzchni. Szybko podpłynął do brzegu.
- Hikaru...? - spojrzał na nią ze strachem w oczach.
Rudowłosa nieodpowiedziała.
Gdyby chłopak nie był opanowany przez całe życie, teraz pewno by zaczął panikować. Widząc, że dziewczyna nie odpowiada szybko położył ją na piasku.
- Hikaru-chan ... Obudź się.... - zaczął robić jej sztuczne oddychanie, mając w duchu nadzieję, że nie jest za późno.
Po jakiejś chwili rudowłosa odkaszlnęła wodą. Chłopak szybko przewrócił ją na bok, aby wypluła wodę...Zaczęła szybko oddychać, nic nie mówiąc, ani się niepodnosząc.
- Hikaru...? - Kai w końcu podniósł ją do pozycji siedzącej. - Nic Ci nie jest...?
Pokręciła głową na znak, że nie, jednak trochę się trząsła. Poczym zakryła twarz rękoma a chłopak mógł usłyszeć łkanie/płacz.
- Nie płacz... - chłopak przytulił ją do siebie i pogłaskał po głowie.
Nadal nic nie mówiła i nadal leciały jej łzy. Jednak zacisnęła dłonie na koszuli Hiwatari`ego, dalej jakby skulona.
- Hikaru! - mocniej ją przytulił, kładąc jej rękę na głowie. - Już w porządku...
Nastała cisza. Rudowłosa najwyraźniej nie miała zamiaru się odezwać, ani nawet podnieść głowy.
- Już? - Kai odsunął się trochę od niej i spojrzał na jej zapłakane oczy. Szybko otarł jej łzy.
- ym... - mruknęła tylko.
Kai w końcu wstał i wziął ją na ręce.
- Chodź, musisz się wyspać.
Gdy wziął ją na ręce, rudowłosa delikatnie oparła głowę na jego ramieniu, lekko przymykając oczy. Wolnym krokiem ruszył w kierunku mieszkania dziewczyny. Zdążył zauważyć, że reszty już nie ma. Nie trwało długo, nim znaleźli się w rezydencji Sory. Było już trochę ciemno, ale w oknach świeciło się światło.
- Gdzie jest Twój pokój? - szepnął cicho do jej ucha, wchodząc do rezydencji.
- ...ym...ostatni pokój...po lewej - ...odpowiedziała dopiero po chwili i cicho. Hiwatari pamiętał iż wszystkie pokoje znajdują się na pierwszym piętrze. Przynajmniej te ich.
- Rozumiem, że pierwsze piętro. - zaczął wchodzić po schodach.
Nie odpowiedziała. Jej twarz nie przedstawiała żadnego wyrazu.
Po chwili Kai wszedł do jej pokoju i położył dziewczynę na łóżku, przykrywając ją kołdrą.
- No, to śpij, musisz odpocząć. - skierował się w stronę drzwi.
- ...Kai... - usłyszał jej słaby głos.
Chłopak odwrócił się i podszedł do łóżka.
- Hm?
- ...Arigatou... - odpowiedziała po chwili starając się na niego spojrzeć.
- Nie ma sprawy. - chłopak na chwilę usiadł przy niej i pogładził ją po włosach. - Musisz się przespać. - po chwili namysłu nachylił się nad nią i pocałował delikatnie w usta....
Gdyby nie to, że była taka słaba pewnie doznała by szoku. Ale tylko lekko zarumieniła się, a po chwili zamknęła zmęczone oczy.
- Śpij dobrze. - Kai wstał i wyszedł z pokoju.



By Shiguroya & Senritsu (Kat_Erin)

wtorek, 3 kwietnia 2012

Beyblade cz.6


Wszyscy Bladebreakers siedzieli w salonie, i prawie wszyscy patrzyli na rudowłosą, czekając aż zacznie.
- ...ym...No, ale...musiałabym zacząć od....Znaczy...poznałam ich w dzieciństwie...Więc boję się, że was zanudzę długą historią...
- Nieważne, zaczynaj od początku. - Kai oparł się o ścianę.
- Rei.... Rei..... Pobudka... Ziemia do Rei`a, ziemia Rei`a.... -Tyson szturchał kolegę w żebra, żeby się ocknął.
Sora westchnęła. Usiadła na fotelu i zaczęła.
- ...Odkąd pamiętam mieszkałam w tym domu. Rodzice chcieli dla mnie jak najlepiej, ale nigdy nie zachowywałam się jak rozpieszczona dziewczynka. Miałam mnóstwo przyjaciół...przynajmniej tak myślałam, póki nie porozmawiałam z bratem...
Chłopcy (oprócz Rei`a ) z uwagą patrzyli na dziewczynę, wszyscy słuchali, bo nawet do Kon`a dochodziły słowa dziewczyny.
- ...Powiedział, abym ich sprawdziła - ciągnęła dalej rudowłosa - ...Czy lubią mnie za taką jaką jestem czy...tylko dla pieniędzy się ze mną zadają... - zacisnęła ręce na kolanach - ...Powiedziałam, że moja rodzina straciła cały majątek...Już nigdy nie zobaczyłam tych osób...Dlatego nie chciałam, abyś cię wiedzieli, gdzie mieszkam... - przerwała na chwilę spuszczając lekko głowę.
Kai spojrzał na dziewczynę.... zaraz, zaraz, czy to była troska w jego w oczach? ...Reszta chłopców spojrzała po sobie.
- Gomene... - podsumowała krotko i zaczęła dalej - ...Wtedy dopiero uczyłam się grać w beyblade...Ale tylko nii-san mi pomagał...Dopóki pewnego dnia nie spotkałam w parku pewnego chłopaka, który ćwiczył beybleading...Wtedy mało osób jeszcze tutaj grało, więc było to dość nietypowe...Ale szybko znaleźliśmy wspólny język...Nie powiedzialam mu z jakiej rodziny pochodzę, ale też nie obchodziło go to...Lubił mnie za taką jaką byłam...Nazywał się Hiro - tu spojrzała na Rei`a - ...To był ten chłopak o piaskowych włosach
W tym samym momencie czarnowłosy ocknął się z transu, w jakim był.
- Ten, którego uderzyłem...
A on nie pozostał mi dłużny.... - skrzywił się na samą myśl.
- Tak...Po jakimś czasie okazało się, że oboje należymy do zamożnych rodów, ale się tak nie zachowywaliśmy...Hiro nazywał siebie ulicznikiem...Był moim najlepszym przyjacielem, dopóki....Przyszedł do mnie, kiedy zbierał drużynę...Wtedy odmówiłam mówiąc, że nie nadaje się do grupy i że ejstem jeszcze zbyt słaba...Uszanował to, ale potem...Dowiedział się, że dużo czasu spędzam z wami...z Bladebreakers....Powiedziano mi, że niezbyt mu się to spodobało....Uznał to za zdradę....Jeśli wtedy tak myślał...To kiedy dowiedział, się, że ejstem w waszej grupie...musiał mnie znienawidzieć...
- Hehe... To by wyjaśniało, czemu nam się dostało... To znaczy... mi. - uśmiechnął się Rei niepewnie. - ....i on się uważał za Twojego przyjaciela?
Reszta siedziała cicho, bijąc się z myślami.
- Tak....spojrzała w innym kierunku - ...Ale niewszyscy z drużyny są tacy....A Hiro nie jest zły...
- Po jego zachowaniu wnioskuję trochę inaczej nie wnikam w to, bo ich nie znam....
- A co Ty się taki rozmowny zrobiłeś.... - Tyson spojrzał na niego.
- ....jakoś tak.... - Kon zmarkotniał, po czym spuścił głowę.
- To trochę już wiemy... - skomentował szef.
- A o reszcie Hikaru opowie nam kiedy indziej! - na twarzy blondyna zawidniał uśmiech - A teraz rozchmurzcie się. Pojutrze jest kwalifikacja, więc jutro pójdziemy nad ocean!
- Uch.... Jak pomyślę, że mam jeszcze raz zobaczyć tego całego Hiro.... - mruknął pod nosem Rei, patrząc, jak Tyson i Max skaczą.
- Zapomnij o nim - stwierdził cicho Hiwatari.
- Hikaru-chan?
Wszyscy spojrzeli w stronę drzwi, gdzie znajdował się jakiś obcy chłopak. Wyglądał na jakieś 19 lat. Miał krótkie rude włosy, zielone oczy a na sobie strój do surfingu.
- Nii-san? - zdziwiła się lekko Sora.
Chłopcy spojrzeli trochę ze strachem na nowego, choć niektórzy mieli zupełnie inne myśli, niż kto to jest.
- Witaj w domu
Stwierdził po chwili nieznajomy, a dziewczyna uśmiechnęła się. Wstała i podbiegła do niego przytulając się. Wszyscy na nią spojrzeli jeszcze bardziej zaskoczeni.
- Dawno cie tu nie było Hikaru.
- Fakt...Byłam zajęta - odpowiedziała rudowłosa, poczym uchwyciła wzrok grupy - ...A no tak...To Bladebreakers, a to mój brat, Minoru.
- You - przywitał się z uśmiechem na twarz chłopak - Hikaru mi o was pisała.
- Cześć... - każdy w swoim czasie przywitał się z chłopakiem, ostatni odezwał się Rei.
- Heh, sa mniej rozmowni niż myślałem
- em...Trochę ciężki dzień - starała się to usprawiedliwić Sora.
- Yhm...Będziecie mieli cos przeciw, jak na chwile zabiorę wam moją siostrę?
- No, oczywiście, że nie.... - powiedział Max, uśmiechając się lekko. Reszta pokiwała głową na znak, że nie będą mieli nic przeciwko.
Minoru, pociągnął błękitnooką za rękę i zniknęli za drzwiami. Co jak juz niektórzy zauważyli prowadziły do kuchni. Chłopcy westchnęli i zaczęli rozmawiać. Wszyscy brali udział w dyskusji, oprócz Rei`a i Kai`a. Kon siedział ze skrzyżowanymi rękoma na klacie i zamkniętymi oczami, myśląc. Hiwatari natomiast ruszył wolno w kierunku drzwi od kuchni.
- ...Więc po w noc po walce kwalifikacyjnej chcesz tam iść?
Usłyszał głos Minoru za drzwiami, poczym głos reprezentantki.
- Ta...chyba by wypadało...
- Pójdę z tobą. Ale nie mów nic reszcie.
- Nie przejmuj się. Nie chcę, aby wiedzieli. Jeszcze będą się nade mną litować i inaczej się zachowywać...Rozluźnimy się jutro na plaży a na mecz będziemy wypoczęci.
- Na plaży? Idziesz...z nimi? - Yhmm - Hiwatari mógł usłyszeć nutkę niechęci w pomruku dziewczyny.
Spokojnie słuchał każdego słowa, podczas gdy Rei zauważył go, i zrobił minę jak kot.
- Idę na górę... - odpowiedziała w końcu Hikaru wychodząc drugimi drzwiami, gdy nii-san westchnął.
Hiwatari wziął się na odwagę i wszedł cicho do kuchni. Minoru odwrócił się i spojrzał na wchodzącego.
- Co to głodny? – zapytał normalnym tonem z uśmiechem na twarzy bo w końcu byli w kuchni.
- Em... O czym rozmawialiście? - zapytał cicho.
- O niczym...Podsłuchiwałeś?
- Nie! - powiedział Kai szybko, po czym odwrócił wzrok. - Słyszałem... Trochę.
- Skoro tak twierdzisz...To co? Może zupy? - zmienił nagle temat rudowłosy.
- Słuchaj... - Kai spojrzał na niego. - Martwię się o Hikaru....
- hm? - Minoru spojrzał na niego pytającym wzrokiem, poczym lekko się uśmiechnął - ...To tak jak i ja...Chcesz tej zupy?
- ...Możesz mi powiedzieć, o co chodzi.... Nie powiem nikomu, a nie chcę, żeby Hikaru coś się stało.... - po chwili otworzył nieco szerzej oczy... to nie było do niego podobne.
Rudowłosy odwrócił się plecami do chłopaka.
- ...Od dziecka Hikaru-chan uwielbiała ocean - zaczął mówić - ...Pływała codziennie, uprawiała surfing, a rodzice uczyli ją żeglować... - skrzyżował ręce na klatce piersiowej - ...Pewnej nocy zabrani nas na rejs...Ale...złapał nas sztorm...Rodzice zamiast ratować siebie, ratowali nas...Przeżyliśmy, ale... – ściszył głos - ....od tamtej pory Hikaru, panicznie boi się większych zbiorników wody...Może i czasem wejdzie, ale nie za daleko...Zapomniała jak się pływa...albo nie chce pamiętać... - w tym momencie ponownie spojrzał na Kai`a.
- Yhm.... - Kai posmutniał. Chyba jednak nie chciał tego słyszeć. - To nie wiem, czy jutrzejszy wypad nad wodę jest rozsądny...
- Też tak myślę...Ale lepiej abyście poszli. Wolałbym aby Hikaru nie dowiedziała się, że o niej rozpowiadam...Poza tym ufam iż się będzie dobrze z wami bawić.
- ...Ale.... - po chwili westchnął. - No, dobra..
- Nie mów reszcie. Nie chce aby się niepotrzebnie martwili. Ale uważaj na nią, jeśli możesz - odpowiedział z uśmiechem na twarzy Minoru.
- Nii-san, gdzie są... - w tym momencie w kuchni z powrotem pojawiła się Sora, a widząc Hiwatari`ego zdziwiła się lekko - ...Przeszkodziłam w rozmowie?
- Nie... - Kai kiwnął głową do Minoru, po czym opuścił kuchnię.
- Co się stało? - zapytała brata, patrząc za wychodzącym chłopakiem - ...Jest zły?
- Raczej nie. Tak sobie gawędziliśmy - poczochrał siostrę.
W salonie natomiast wszyscy już teraz się kłócili. Na temat nowej drużyny.
- Ej... Ludu, nie nudzi Wam się już ten temat? - Rei w końcu wstał.
- Nie... No co Ty... Lubimy gadać o walkach z Tobą w roli przegrańca.... - Tyson uśmiechnął się chciwie.
- ...zabiję Cię za to....
- Pozabijacie się jutro - z kuchni wyszła rudowłosa - ...Jest trochę późno a mięliśmy ciężki dzień, więc sen najlepiej nam zrobi. No już - wygoniła wszystkich na górę, aby wybrali sobie pokoje i odpoczęli.



By Shiguroya & Senritsu (Kat_Erin)

niedziela, 1 kwietnia 2012

Bayblade cz.5


Odkąd opuścili szpital, Hikaru w ogóle się nie odezwała idąc na przedzie grupy. Zastanawiała się co myśli reszta...co pomyślą Max, Tyson i Kenny, jak usłyszą, kto walczył z Rei`em...ale najbardziej zastanawiała sie czy Kai dalej jest na nią zły....Tyson, Max i Kenny szli za dziewczyną, za nimi Rei, trochę wkurzony i załamany, a kończył pochód Kai, idąc z oczami zamkniętymi, co jakiś czas patrząc, czy wciąż idzie za resztą. Po jakimś czasie dziewczyna zatrzymała się przy wielkim ogrodzeniu, a dokładniej przy dużej, zamkniętej bramie z kratami. Za nią można było ujrzeć ogromny dom...jeśli można to było nazwać domem, bo bardziej przypominał jakiś pałac lub rezydencję...Był jasny i miał tylko trzy piętra, ale długość rozciągała się na niewidoczny obszar. Widać było również część ogrodów.
- ...Tutaj sie zatrzymamy - odezwała się w końcu.
Trzem chłopcom, którzy szli z przodu opadły szczęki i nie byli w stanie nic powiedzieć oprócz zwykłych samogłosek , Rei, gdy doszedł otworzył szeroko oczy.
- Osz.... Duży dom.... - szepnął cicho, drapiąc się po głowie.
Kai tylko spojrzał i nawet się nie odezwał, ale widać było, że jest nieco zaskoczony.
- em...Ta...Trochę... - stwierdziła trochę zakłopotanie Sora, poczym podeszła do grodzenia, gdzie za zaroślem znajdował się jakiś dziwny błąd. Gdy położyła na nim swoja dłoń, reszta grupy usłyszała jakiś skomputeryzowany głos.
- Tożsamość potwierdzona...Panienka Sora Hikaru...
W tym momencie brama otworzyła się automatycznie. -
Nie ma to jak zabezpieczenia.... - szepnął czarnowłosy, podchodząc nieco bliżej bramy, gdzie Tyson, Max i Kenny nadal nie mogli wyjść z podziwu.
Sora tylko lekko kiwnęła głową, poczym jako pierwsza weszła na posiadłość.
- Idziecie? - zapytała przystając na chwilę i patrząc na pozostałych.
Po kilku minutach, gdy już chłopcy się otrząsnęli, ruszyli wolno i cicho za Panią Domu. Która w ogóle nie uśmiechnęła się od wyjścia ze szpitala. Gdy doszli do rezydencji dziewczyna otworzyła drzwi wpuszczając drużynę do środka. Już sam hol robił wrażenie. Była dość ciemno, ale to dlatego iż wielkie okna będące atutem tego domu były zasłonięta. Po prawej stronie całkiem pod ścianą znajdował się stolik i kilka bordowych kanap oraz foteli, przy ozdobionych roślinami stojącymi obok. Po lewej natomiast znajdowały się inne drzwi. A na środku schody.
Tyson od razu pobiegł i rzucił się na jedną z kanap xD W jego ślady poszli Max oraz Kenny.
- A Ty, co taka nie w humorze? - Kai odezwał się po raz pierwszy od wyjścia ze szpitala, a Rei, widząc, że "gołąbeczki" znów są razem, krokiem dostawnym zaczął odchodzić.
- ...To nic...Nadal jesteś zły?... - zapytała ciszej i patrząc w innym kierunku.
Rei już podszedł do chłopaków skakających po kanapie, i walnął Tyson`a w głowę.
- Ja? Zły?
- No tak...ym...Po walce...Byłeś niezadowolony, że...nie powiedziałam nic o tamtych...
- ...Ale nie jestem na Ciebie zły. - uśmiechnął się lekko, kładąc jej rękę na ramieniu.
- Nie?... - przez chwilę spojrzała na niego, poczym z powrotem zwróciła wzrok na okno. - ...Gomen....
- Nie przepraszaj, nic się nie stało....
Chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak przerwały mu krzyki Tyson`a, który znowu wrzeszczał na Rei`a.
- Nie, no to już przesada... On się martwi, czy tylko udaje.... -mruknął pod nosem Hiwatari, że Sora to usłyszała.
Dziewczyna spojrzała na Kinomiyę. Poczym podeszła do reszty.
- Dajcie spokój... - zaczęła rudowłosa
-Powinniście być zadowoleni, że w ogóle jest, gdzie spać - stwierdził Max - ...A teraz podajcie sobie ręce i cieszcie się z tego.
- Przegrany!
- Odczep się ode mnie, Tyson!
- Przegraniec!
- Grrr..... Idiota!
- CO??!!!
W tym samym momencie Tyson rzucił się na Rei`a, powalając go na ziemię.
- Złaź ze mnie!!! - Rei złapał jego pięść wymierzoną w nos.
- Tyson! - Hikaru i Max od razu zareagowali, łapiąc Kinomiyę i starając się go ściągnąć z przyjaciela.
- Puśćcie mnie, on musi oberwać!!! - Tyson wywijał pięściami, starając się trafić Rei`a, który leżał na ziemi.
Szef pomógł wstać czarnowłosemu, gdy Sora i blondyn dalej trzymali Tyson`a.
- Uspokój się! Nie masz żadnego powodu, aby tak mówić i się zachowywać! - uspokajała go dziewczyna.
- Nazwał mnie idiotą, przegraniec jeden.... - w końcu Tyson uspokoił się, podczas gdy Rei masował sobie głowę, którą walnął z impetem w ziemię.
- Ty zacząłeś!...I przestań tak mówić. - Błękitnooka starała się bronić Kon`a.
- ...Właśnie, spokojnie Tyson...Każdy z nas przegrywa...Ty np. przegrałeś ostatnio z Hikaru-chan, więc siedź cicho - dodał blondyn.
- Dałem jej fory. - rzucił szybko niebiesko włosy. Rei przeciągnął się i spojrzał ze złością na Tyson`a. Usiadł na kanapie i zamknął oczy.
- Boli mnie głowa przez Ciebie....
- I dobrze Ci tak!
- Tyson! - teraz skarcił go Kenny.
Jednak, gdy rudowłosa usłyszała wcześniejsze słowa Kinomiyi, puściła chłopaka, kierując się na schody.
- ...Pokoje są na pierwszym piętrze...Wybierzcie sobie... - rzuciła ciszej i ze spuszczoną głową zniknęła na górze.
- No pięknie Tyson. Przez swoje kłamstwo i dumę, uraziłeś jeszcze Hikaru-chan - dodał Max siadając z powrotem na fotelu.
- Ups.... - Tyson szybko pobiegł za nią.
- ech... - westchnął szef - To dopóki nie wrócą może opowiesz nam coś o tych co was zaatakowali, Rei?
- Ja? - Kon otworzył szerzej oczy.
- No tak...Ty przecież z nimi walczyłeś...A my tego nie widzieliśmy.
W tym czasie, gdy Kon opowiadał im co się stało, Kinomiya zauważył jak Hikaru znika za drzwiami znajdującymi się na końcu korytarza.
Chłopak powoli podszedł do drzwi i zapukał.
- Hikaru-chaaaaaaaaan.......... ? Nieusłyszał żadnej odpowiedzi.
Wziął głęboki wdech i powoli otworzył drzwi.
- Hiiikaru-chan!
Ujrzał duży błękitny pokój. Nie wyglądał na gościnny, gdyż na półkach leżały jakieś książki, kilka pluszaków i zdjęcia. Dziewczyna siedziała na skraju łóżka znajdującego się na środku pokoju. Włosy zasłaniały jej twarz, która była oparta o ręce.
- Hikaru.... - Tyson zamknął drzwi i podszedł do niej. - Przepraszam, nie chciałem tak powiedzieć..
- ....To nic...Takie tam...gadanie... - chciała aby zabrzmiało to tak jakby w ogóle się nie przejęła, ale niezbyt to jej wyszło, w dodatku nie podniosła głowy.
- Ejjj.... Wiesz, jaki jestem..... Że się szybko złoszczę.... - zamyślił się. - Choć o tym to chyba wie najlepiej Rei..... a! - nie myśląc, co robi usiadł na łóżku i przytulił dziewczynę.
- y?... - trochę ją zdziwiło zachowanie chłopaka, jednak się nie odsunęła - ...Dałeś mi fory?... - zapytała ciszej, co przyszło jej z trudem.
Szybko pokręcił głową.
- Nie.... przepraszam, że tak powiedziałem... ale byłem wkurzona na ... kogoś...
Rudowłosa przymknęła lekko oczy.
- ...Nie denerwuj się tak na niego...Rei-kun się starał...
- ....Starał.... kurde, z kim on walczył, że w takim stanie wyszedł... - klnął pod nosem na przyjaciela.
- ...Z tutejszymi mistrzami - odpowiedziała krótko.
- Mistrzami?
...co z niego za mistrz.... skoro przegrał z mistrzami
- Powiedz... Jakie miał szanse na wygranie...? - bał się odpowiedzi.
- ...Nie znając przeciwnika ma się marne szanse...Jeśli...nie poznacie ich lepiej...Przegramy...
- To... Może zapytam inaczej.... - spojrzał na nią. - Jaki atak został zastosowany na Drigerze,.... a co za tym idzie, chyba na Rei`u, nie jestem pewny...
Rudowłosa westchnęła.
- ....Trujący...Oni...ym....Mogę powiedzieć wam co o nich wiem...ale jednak lepiej, aby od razu słyszała to cała drużyna... - niezbyt sie do tego paliła.
- ....Oni ranią też przeciwnika?
- ...Nie wszyscy...ale tak... - błękitnooka wstała.
- ...A z kim walczył Rei? Ej... - Tyson`owi przyszła jedna myśl do głowy. - .On mógł zginąć?
- ...Nie w tej walce...Miał szczęście, że walczył z Koji`m
- Koji? To co on mu zrobił?! - Tyson wstał i złapał dziewczynę za ramiona. - Co by się stało... – nie dokończył.
- ... - zamilkła na chwilę - ...jego dysk wydziela silną truciznę...Ale Koji zawsze po meczu daje przeciwnikowi antidotum... - odpowiedziała niepewnie.
- ...a jakby nie dał...?
W tym momencie spojrzała na niego.
- Zawsze ma je przy sobie - odpowiedziała stanowczo - ...On nie zrani przeciwnika
- Zadałem pytanie i chciałbym na nie znać odpowiedź... proszę...
- ...Już odpowiedziałam....
- Co by się stało, gdyby jej nie dał... - jego głos był nieco bardziej stanowczy, wciąż ją trzymał za ramiona. - Wiem, że nie chcesz na to odpowiedzieć, ale błagam Cię... Co by się stało z Rei`m, gdyby nie dostał tego antidotum..
- ...Nic dobrego... - spuściła wzrok, z czego można było wyczytać odpowiedź.
- ..Czy... on by zginął...? - szepnął chłopak
- ....Puść mnie...Reszta pewnie chce wiedzieć o co chodzi...
- Nie, dopóki mi nie odpowiesz...
- Tyson... - zaczęła się wyrywać - ...Znasz odpowiedź...
- Ale chcą ją usłyszeć od Ciebie... Błagam, czy on by zginął? Odpowiedz.... - miał nadzieję, że jego przypuszczenia nie były prawdziwe.
- ...Możliwie... - stwierdziła w końcu ciszej.
- Jakie możliwe....... - Tyson puścił dziewczynę i załamał się.
- Przykro mi...ale nic się nie stało...i nie stanie
- ..Kurde.... - niebieskowłosy zwiesił głowę. - On... mógłby tutaj teraz z nami nie być....
- Tyson... - dziewczyna położyła mu dłoń na ramieniu - ...Wporządku?
Przez chwilę nic nie mówił, póki...
- Wybacz na chwilę.... - podszedł do drzwi i dalej puścił się biegiem. – REI!!!!!
Wszyscy w salonie spojrzeli na Kinomiye dziwnym wzrokiem, zastanawiając się o co chodzi i czy Tyson znów sie rzuci.
Tyson i na powrót rzucił się na Rei`a, który akurat wstawał, przez co obydwoje wylądowali na kanapie. O dziwo Tyson nie chciał ani uderzyć chłopaka, ani na niego wrzeszczeć, tylko wtulił się w jego ramię z płaczem...
- Wybacz, wybacz wybacz... nie chciałem na Ciebie krzyczeć.... mogło Cię tu z nami nie być!!! - płakał jak dziecko.
- Nie być?
Wszyscy spojrzeli na chłopaków i nie ukrywali swego zdziwienia. W tym momencie Sora zeszła na dół, co kątem oka zauważył Max.
- ...Masz niesamowity dar przekonywania Hikaru-chan
- ee...
- Em... Tyson, udusisz mnie.... - po chwili wsłuchał się uważnie w słowa wtulającego mu się w ramię. - .........JAK TO NIE BYĆ?????!!!!!
- Skończcie już te czułości - skarcił ich Hiwatari.
- Kai ma rację...Musimy się chyba czegoś dowiedzieć o Silver Team. Hikaru? - szef, tak jak i reszta spojrzeli na dziewczynę.
- em...tak..Ale to długa historia
Tyson zszedł z Rei`a po czym usiadł obok niego i nic się nie odzywał. Kon natomiast był w szoku.
- No, to słuchamy. - odezwał się w końcu blękitnowłosy.



By Shiguroya & Senritsu (Kat_Erin)

piątek, 30 marca 2012

Beyblade cz.4


Widząc dysk przelatujący obok dziewczyny Kai momentalnie stanął przed nią i spojrzał w kierunku nieznanych. Po sekundzie dobiegł do dwójki Rei.
- Kogo my tu mamy - odezwał się jakiś chłopak o piaskowej czuprynie, z błękitną chustą na czole. Na sobie miał biały T-shirt z podwiniętymi rękawami i spodnie sięgające do kolan, koloru brązowego - ...Witaj w domu...Hikaru-chan - przywitał się dość perfidnym tonem.
Kai i Rei wytrzeszczyli oczy i spojrzeli zdezorientowani na rudowłosą.
Ta odwróciła wzrok.
- Hmmm... - chłopak przyjrzał się uważniej Hiwatari`emu i czarnowłosemu, gdy dysk wrócił z powrotem do jego ręki - ...A to kto?...Czyżby NIBY przyjaciele - dokładnie podkreślił słowo niby.
- Jacy NIBY.... - Kon spojrzał na niego z złem w oczach.
- Tacy jak wy - odpowiedział nie siląc się na choć trochę szacunku, a obok niego pojawiła się pozostała czwórka, która wyszła z cienia.
- Rei... Spokojnie... - Kai położył dłoń na ramieniu czarnowłosego, który nadal patrzył tym samym wzrokiem na chłopaka. Skrzyżował ręce na klacie i wziął kilka głębokich oddechów.
- Pff...świetnie gracie - podsumował ich tym samym tonem co wcześniej nieznajomy.
- Kurde, niech mnie ktoś trzyma, bo mu walnę.....
- Patrzcie państwo jaki bohaterski - zakpił ponownie piaskowo włosy poczym spojrzał na Hikaru, która dalej miała lekko spuszczoną głowę - Koji... - zwrócił się do stojącego obok czarnowłosego chłopaka w zielonej kamizelce, błękitnej bluzce i czarnych spodniach. Ten skinął głową i po chwili momentalnie wyciągnął swój dysk i wystrzelił prosto w rudowłosą.
Rei zniknął, a Kai wystrzelił dysk który zderzył się z lecącym w stronę Hikaru. Rei natomiast uderzył piaskowłosego pięścią w brzuch.
- Mówiłeś coś....?
Sorę trochę wmurowało widząc postawę przyjaciół...Nieznajomy tylko uśmiechnął się, poczym Kon dostał z pięści w twarz, a piaskowowłosy odskoczył. Reszta osób, które z nim były przygotowały swoje dyski. Dając jasno do zrozumienia, że jeśli Rei znów zrobi coś takiego to go nieoszczędzą.
- Rei-kun...daj spokój... - odezwała się w końcu błękitnooka.
- Rei-kun?... - piaskowowłosy zmierzył Kona podejrzliwym spojrzeniem
Kon wstał i otarł strużkę krwi płynąca z kącika ust. Zrobił krok do przodu, chciał jeszcze raz walnąć tego... tego kogoś.
- Jesteś irytujący...Zupełnie jak ulicznik...Przecież masz blade`a...Rei-kun - powiedział złośliwym tonem nieznajomy, poczym znów zwrócił się do chłopaka stojącego obok - Koji..zajmij się nim.
Czarnowłosy wyciągnął wyrzutnię razem z dyskiem.
- Jestem Koji - przedstawił się a jego głos nie był tak złośliwy jak tego chłopaka sprzed chwili - ...Przyjmujesz wyzwanie?
- .... - Rei spojrzał na Hikaru i Kai`a.
Hiwatari rzucił mu spojrzenie mówiące, że to jego decyzja, a rudowłosa natomiast...
- Nie rób tego...Nie warto...
- .... - Kon spojrzał w ziemię, myśląc.
Walczyć, czy nie walczyć.... Hmm.... Mam ochotę mu przyłożyć... - spojrzał na piaskowłosego.
- Ja jestem twoim przeciwnikiem, a nie on - odezwał się Koji widząc wzrok Rei`a.
- Dobra, dobra.... - Rei rzucił przepraszające spojrzenie Hikaru, po czym podszedł kilka kroków, odchodząc od dwójki. - Dajesz. - wyciągnął swojego blade`a.
- Rei-kun!
Dziewczyna chciała do niego podbiec, jednak zatrzymał ją Kai.
- Daj mu walczyć...Musi to odreagować
- Ale...ym... - spojrzała na czarnowłosego.
- 3...2...1...Odpalamy!
W tym momencie oba dyski wystrzeliły. Dysk Koji`ego miał charakterystyczny ciemno zielony kolor i jak narazie nie robił nie szczególnego poza szybkimi ruchami.
Szybki jest.... Trzeba pomyśleć o taktyce....
- Driger! Atak Wulkanu! - przez chwilę zielony błysk zasłonił bleady`a Kon`a, jednak po chwili znów się pojawił, kierując się w szybkim tempie w stronę przeciwnika.
- Nie baw się długo Koji - stwierdził w pewnym momencie piaskowowłosy, a chłopak kiwnął głową.
- Teraz Octopus! Enclosing poison!
W tym momencie czarnowłosy owinął dolną część twarzy chustą, tak jak i reszta grupy. A z dysku jego wyszła czarna ośmiornica, która zaczęła wytwarzać jakiś zielony gaz, wirując na obkoło Drigera.
- O nie...Rei-kun uważaj! - rudowłosa zakryła twarz ręką. Nim zdążyła pomyśleć, swoją chustą z szyi zakryła dolną część twarzy Hiwatari`ego.
- Co... - Rei jednak nie zasłonił twarzy, bo był w szoku - nigdy czegoś takiego nie widział.
W pewnej chwili Kon poczuł się słabszy...Opadały z niego siły a im więcej wdychał gazu tym bardziej tracił świadomość i oddech.
Momentalnie zasłonił usta dłonią, jednak zrobił to za późno.
- Driger... – szepnął cicho, że nikt tego nie słyszał, po czym upadł na ziemię, nieprzytomny. Z jego głowy ciekła krew, bo spadł na ostry kamień . Dysk przestał wirować...
- Rei-kun! - gaz opadł a Hikaru i Kai podbiegli do rannego przyjaciela.
- ...Głupek. - powiedział na tyle głośno, że Hikaru to słyszała, jednak spojrzał z coś jakby strachem na Koji`ego. Wstał i zabrał Driger`a, chowając go do kieszeni.
W tym samym momencie Koji ominął Hiwatari`ego i podszedł do rudowłosej rzucając jej jakąś fiolkę z jakby woda w środku.
- Wiesz jak tego użyć...Do zobaczenia - stwierdził ciszej, poczym odwrócił się i cała piątka nieznajomych zniknęła.
- .....Kto to u diabła był! - Kai nie ruszył się z miejsca.
- ym...Silver Team... - odpowiedziała krótko i niepewnie Sora.
- ...Silver Team?! - Kai podszedł do niej. - Czemu nic nie mówiłaś?!
Dziewczyna spuściła lekko głowę.
- Nie pora teraz na to! Nie ma całej grupy a nie będę się spowiadać kilka razy!...Teraz Rei-kun potrzebuje pomocy!
- Tak w ogóle, to co mu jest... - widać, Kai`owi nie za bardzo się spieszyło, żeby mu pomóc.
- Gaz był trujący...Ale dzięki antidotum nic mu nie będzie - otworzyła fiolkę i wlała jej zawartość do ust czarnowłosego - ...Ale ma zraniona głowę...
- Eh... Trzeba skontaktować się z Kenny`m. Ten się zawsze w coś wpakuje, ofiara... - rzucił ze złością chłopak, po czym wyjął z jego spodni komórkę.
- Daj spokój...Może lepiej, aby odnieść go do szpitala...Tam reszta szybciej by nas znalazła
- Do szpitala?! - Kai prawie wypuścił telefon z rąk.
- No tak... - zaczęła niepewnie... - ...Masz coś przeciw?
- ...To jest jedna, głupia ranka.... - zaczął chłopak, po czym westchnął i wziął przyjaciela na ręce. - Prowadź...
Rudowłosa wstała i bez słowa skierowała się w kierunku szpitala czekając na przyjaciół.
- Rany.... Żeby... Kurde, zabije go, jak się obudzi - klął pod nosem Kai.
W normalnych okolicznościach Sora by się pewnie uśmiała, ale teraz nie było jej do śmiechu. Po jakiś 10minutach byli już na miejscu. Lekarze wzieli czarnowłosego do gabinetu, aby go obejrzeć i opatrzeć, a dwojgu przyjaciołom kazali zostać w poczekalni.
Po chwili dwójka została wpuszczona, gdzie leżał Rei. Co prawda, był nadal nieprzytomny, ale miał już bandaż na głowie. Lekarze powiedzieli, że powinien się za kilka minut obudzić.
- A teraz... - Kai spojrzał na Hikaru. - Może mi powiesz co nie co?
- ...Silver Team...oni...to są...to byli...moi...przyjaciele - odpowiedziała niepewnie, nie szczegółowo i nie patrząc na Hiwatari`ego.
- Słuchaj.... - i Kai stanął. Nie wiedział, co powiedzieć. Uratował go Rei, który w tym samym momencie zaczął się budzić.
- Rei-kun, jak się czujesz? - zapytała z troską w głosie dziewczyna.
- Y.... - chłopak wstał z przymkniętymi oczami. – W porządku... Głowa mnie boli... - dotknął ręką tył głowy, gdzie poczuł bandaż. - ...........CO TO JEST?!
- Bandaż sklerotyku - rzucił krótko Kai.
- Uderzyłeś się w głowę...ale to nic poważnego - dodała rudowłosa.
- Tego to nie pamiętam.... - rzucił szybko Hiwatari`emu. - Dzwoniłeś po resztę?
- ...nie
- To daj kome.
Kai podał mu telefon, a Rei szybko wykręcił numer.
- ....Tak, Kenny.... To ja, tak ja.... Nie, nie znaleźliśmy hotelu... że co? A, co znaleźliśmy? - zawahał się przez chwilę. – szpital.
- Jak to szpital??!!! - wszyscy w sali usłyszeli głos szefa przez telefon.
- Nie wrzeeeeeeeeeszcz.......... - Rei`owi zrzedła mina. - Szpital. Mam Ci przeliterować? To już wiecie, gdzie nas znaleźć. Tak, cześć. - słychać było jeszcze jakieś krzyki w telefonie, aczkolwiek Rei się rozłączył i padł załamany na łóżko.
- Wrzeszczą bo się kretyni martwią...Zawsze tak jest - Hiwatari znów podsumował obojętnie towarzyszy.
- ...Niepowinieneś walczyć... - wtrąciła się Sora, choć jej głos był o wiele cichszy.
- Przynajmniej się martwią, nie tak, jak Ty. - rzucił szybko czarnowłosy, po czym z powrotem usiadł na łóżku. - Czemu? - zapytał dziewczynę.
- Nie znasz ich...Mogło być o wiele gorzej...Szczęście, że walczyłeś z Koji`m....
Rei zakrztusił się.
- Szczęście?!
- Tak...Widziałeś jak otruł cię gazem...Ale to on dał nam antidotum...Reszta drużyny nie jest taka miła...Lepiej o tym pamiętać...
- Boję się zapytać.... A jakby nie dał tego antidotum.... to co?
- em...To raczej niewyszedłbyś ze szpitala...
- Przez ile....? - patrzył ze strachem na dziewczynę.
- ...ym...To może przyniosę coś do picia - rudowłosa po chwili zniknęła za drzwiami pokoju.
Prędzej czy później z niej to wyciągnę.... - Rei spuścił trochę głowę, po czym dotknął bandaża.
- ....Sorry. - rzucił cicho Kai`owi.
- m? - Hiwatari rzucił mu krótki, ale pytające spojrzenie.
- Mogłem się nie rzucać.
- Nie wracajmy do tego...Przynajmniej poznaliśmy tutejszych mistrzów jak sądzę....
- Ta. Przynajmniej się do czegoś przydałem.... - od razu się przymknął, gdyż przez okno zobaczył biegnących Tyson`a, Max`a oraz Kenny`ego.
Po chwili owa trójka pojawiła się w sali.
- Rei, w porządku?!
- Co się stało?!
Od razu podbiegli do łóżka ze strachem w oczach.
- Nic mi nie jest... Prócz rozciętej głowy. - mruknął ciszej, patrząc ze strachem na Tyson`a, który stał w drzwiach.
- Nie powinniśmy się jednak rozdzielać - westchnął szef.
- ... - Tyson wolnym krokiem aczkolwiek stanowczo podszedł do chłopaka. - ....Co Ty sobie wyobrażałeś?! Żeby od razu wdawać się w bijatykę?! Ty to jednak głupi jesteś, a uważałem cię za najbardziej rozsądnego?! Po co walczyłeś?! Nie miałeś szans, słaby jesteś?! Ale nie, pan Potrafię-Wszystko musiał zobaczyć, czy jest zdolny do walki.... Tak to kurde jest z Chińczykami!!!
Nastąpiła cisza, podczas której w Rei`u zaczęło się wszystko gotować....
- Tyson, uspokój się! - blondyn starał się go uspokoić - ...Chyba troche przesadzasz.
W tym samym momencie Kon zamknął oczy, wstał z łóżka i zabrał swoje rzeczy, otwierając z impetem drzwi. Nie patrząc na resztę, wyszedł z pokoju. I w tym momencie głuchy na krzyki przyjaciół zderzył się z rudowłosą, która upadla na ziemię rozlewając herbatę.
- Au...Rei-kun? A ty dokąd? - nieukrywała swojego zdziwienia.
- Wybacz, Hikaru-chan... Ale ktoś mnie wnerwił... - spojrzał na nią i chciał jej pomóc, aczkolwiek musiał ochłonąć, bo pewno zaraz by wybuchł, więc skierował się w stronę wyjścia, zakładając swoje rzeczy. Nie zważał na wrzeszczących lekarzy.
- Czekaj! - Sora momentalnie wstała i chwyciła czarnowłosego za rękę - ...Przecież nie musisz wychodzić...Nie powinieneś teraz sam chodzić po mieście.
Tyson skrzyżował ręce na klacie, patrząc na dziewczynę.
- A dajże mu spokój, musi się pogodzić z porażką.... - syknął cicho.
Rei spojrzał natomiast w ziemię.
- Tyson! Przestań... - błękitnooka spojrzała z powrotem na Rei`a, mówiąc ciszej - ...Wiesz jaki on jest...Nieprzejmuj się...Następnym razem wygrasz...Co nas nie zabije to nas wzmocni. Każdy przez to przechodzi...
- Już mogłaś mi nie dawać tego antidotum. - chłopak westchnął i odwrócił się w stronę pokoju, wchodząc do niego i siadając z powrotem na łóżku, nie patrząc jednak na Tyson`a.
Rudowłosa postanowiła tego niekomentować i weszła od razu za czarnowłosym.
- ...Jak poczujesz się na siłach, obejrzymy...nocleg.... - stwierdziła niepewnie.
-No, to możemy iść
- Chwila - zaczął szef - Jaki nocleg? Rei mówił, że nic nie znaleźliście.
- Bo to prawda, ale...em...Chyba zatrzymacie się u mnie...
Kenny`emu, Tyson`owi i Max`owi opadły szczęki, a Rei i Kai spojrzeli zaskoczeni na Hikaru.
- ym...no tak....Mieszkam tutaj... - odpowiedziała dalej niepewnie, widząc ich miny.
- ... Dobrze..... - szepnął Tyson, Max i Kenny.
- ....wiedzieć... - dokończyli Rei i Kai
- yy...Na to też...jest...pewne usprawiedliwienie - spuściła lekko głowę. - ...No, ale skoro Rei-kun czuje się dobrze to możemy iść - Nieoglądając się wyszła pierwsza.
- Rei-kun??!! - Tyson spojrzał z nienawiścią na przyjaciela.
- No co....
- .....Grrr...... - jego spojrzenie zmieniło się na mordercze, po czym razem z Max`em wyszedł szybkim krokiem, a blondyn starał się go uspokoić. Po chwili wyszedł również Kenny, a Kai został....
- Nie idziesz?
- Czekam, aż się ruszysz.... Kon westchnął po czym wstał. Głowa go jeszcze trochę bolała, aczkolwiek był załamany i nieprzejmował się bólem. Wolno, naburmuszony wyszedł z sali, a za nim Kai.



By Shiguroya & Senritsu (Kat_Erin)