CPM

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Beyblade cz.8


Następnego dnia chłopacy siedzieli już w jadalni przy stole, zajadając się posiłkiem. Kilka minut wcześniej z domu wyszedł Minoru co wyraźnie podkreślał zdaniem, aby nic nie rozwalili.
Dopiero, gdy byli w połowie śniadanie pojawiła się Hikaru.
- ...Ohayou - zaczęła ziewając, przechodząc przez próg, poczym usiadła na wolnym krześle.
- Ohayou... Coś źle wyglądasz.... - powiedział Rei, patrząc na nią. - Nic Ci nie jest?
Kai również na nią spojrzał, jednak nic nie powiedział, tak jak i reszta.
- e? Nie - uśmiechnęła się niepewnie - ...To na pewno przez te emocje. W końcu dzisiaj są kwalifikacje.
Kon podniósł jedną brew do góry.
- Nie wierzę....
- Nie ufny jesteś - skomentowała go krótko. Poczym kichnęła.
W tym samym momencie Rei przyłożył jej rękę do czoła.
- ....Masz gorączkę....
Kai otworzył szerzej oczy.
- y?...To nic takiego...Na pewno zaraz przejdzie... - tłumaczyła się szybko.
- Zjesz śniadanie i idziesz do łóżka.... a pilnować Cię będzie... - spojrzał na kapitana - Kai
- Nie potrzebuję leżenia...ani niczego...Powinnam potrenować, przed meczem! - wstała, ale przez chwile się zachwiała.
- Mowy nie ma, idziesz leżeć. - Tyson zgodził się z Rei`em. Max gorliwe kiwał głową.
- A teraz usiądź, bo się przewrócisz... - Kai podszedł do niej.
Zrezygnowana usiadła cicho. Powoli wzięła kanapkę i zaczął jeść, nic nie mówiąc.
Chłopcy co jakiś czas patrzyli na nią z niepokojem.
- ...Dobre było. - Max uśmiechnął się.
- Fakt, lepsze niż ten burger z plaży. Pełno piasku w nim było - ponarzekał sobie Kinomiya.
- Nie dziw się, jak go upuściłeś. - Rei zaśmiał się pod nosem.
- Ha ha ha...Bardzo śmieszne Rei
- Skoń...czyłam... - usłyszeli głos Sory po czym trzask. A dziewczyna leżała na ziemi nieprzytomna.
- Hikaru-chan!
Pierwszy przy dziewczynie znalazł się Kai, za nim od razu Rei. Kapitan drużyny wziął dziewczynę na ręce i zaniósł ją do pokoju, czarnowłosy poszedł z nią, mówiąc, żeby chłopcy się przygotowali.
- Chyba mamy problem... - stwierdził blondyn, do pozostałych przyjaciół, patrząc za znikającą trójką.
- Chyba?! - szepnął ze złością Tyson, klnąc w duchu na Rei`a, że nie pozwolił im ze sobą iść.
- Spokojnie Tyson...coś się wymyśli - szef starał się nad nim panować - ..A Hikaru wyjdzie z tego.
Tym razem blondyn się nie odezwał. Spojrzał na ciemnowłosego zastanawiając się czy Tyson martwi się o mecz, czy o dziewczynę.
W tym samym momencie Kai położył rudowłosą na łóżku. Rei zamknął drzwi od pokoju.
- ...Nic...mi nie jest... - odezwała się w końcu Sora, otwierając lekko oczy - To tylko..mały zawrót głowy...
- Tak, jasne, a ja jestem święty. - Rei usiadł na parapecie. Kai siedział obok dziewczyny.
Błękitnooka podniosła się z pozycji leżącej do siedzącej.
- ...Dzisiaj są kwalifikacje...Nieważne, że się źle czuje...Reprezentant musi grać
- Myślisz, że pozwolimy Ci iść? - tym razem Hiwatari się odezwał. - Mowy nie ma.... Zagra ktoś inny.
- Ale... - spojrzała na kapitana, poczym spuścił głowę, zaciskając ręce na kołdrze - ...To pierwszy mecz...
- Słuchaj, Twoje zdrowie jest najważniejsze...
- Zgadzam się z Kai`em.
Rudowłosa przymknęła oczy kładąc się na łóżko i przykrywając się aż do czoła.
- Nieprawda...
- Prawda! - powiedzieli obydwoje na raz.
- ....Najważniejsze jest zwycięstwo...Idźcie bo się spóźnicie... - usłyszeli spod kołdry jej głos.
- Wrócimy niedługo. - Kai wstał i podszedł do Kon`a, którego pociągnął do wyjścia.
Przed drzwiami czekał już szef.
- ...Niestety musimy ją zostawić samą...Ale na pewno szybko się uwiniecie
- No jasne. A teraz chodźmy. - Tyson uśmiechnął się szeroko.
Po chwili cała drużyna opuściła dom. Na stadionie znaleźli się bardzo szybko, gdyż Kenny znalazł przystanek autobusowy...Po godzinie wychodzili na arenę i przedstawili sytuację D.J`owi, jednak...
- Przykro mi, ale to pierwsza runda. Tylko osoba zgłoszona jako reprezentant może grać. Jeśli jej nie ma jesteście zdysk...
- Jestem!
Na arenę wbiegła rudowłosa.
- ...Co Ty tutaj robisz?! - Max nie krył swojego zdziwienia.
- em...Dowiedziałam się o tej zasadzie z pierwszą rundą...Nie chciałam...dyskwalifikacji... - starała się lekko uśmiechnąć, choć nadal było widać iż ma gorączkę.
- Ale... Nie jesteś w stanie..
- Dam radę...Ni eprzejmujcie się...Załatwię to szybko i wrócę do domu...Nie macie wyboru - usprawiedliwiała się.
- No... W sumie racja.... - wszyscy obrzucili Tyson`a morderczym spojrzeniem.
- Eh, no dobra.... - Kai się zgodził, a to było najważniejsze.
- Tylko, uważaj na siebie. - Rei spojrzał na nią niepewnie, po czym uśmiechnął się.
Sora uśmiechnęła się. A gdy poproszona reprezentantów na arenę, weszła pierwsza. Naprzeciw niej, po drugiej stronie stanął chłopak o brązowych włosach, na sobie dość ciepły strój jak na te okolice.
- Oto kolejna walka kwalifikacyjna! Hikaru Sora zmierzy się z Chris`em Carterem!
Arena była normalna, jak się mogło okazać dzisiaj taka już zostanie. Zaczęto odliczanie, a gdy doszło do 1 oba dyski wystrzeliły.
- Dokuhebi!
- Dajesz!!! - Max oraz Tyson skakali, dopingowali, robili, co tylko mogli. Kenny analizował walkę razem z Dizzy`m, a Kai, tak jak i Rei siedzieli cicho.
O dziwo walka była wyrównana.
Szlag...przez tą głupia gorączkę nie mogę się skupić...On nie ma bestii...Powinnam go pokonać od razu...
W tym momencie dyskowi przeciwnika udało się uderzyć blead Hikaru. Na szczęście nie wyleciał z areny.
...Nie mogę przegrać...Uparłam się...Jeśli przegram...Nie nadaje się do Bladebreakers....
Niezauważenie kątem oka spojrzała na grupę za nią.
- DALEJ!!!
Walka trwała już jakieś dwie minuty, a Sora wyglądała na coraz bardziej słabą.
Kai by z chęcią do niej podszedł.
- Hikaru-chan!
Rudowłosa znów spojrzała na nich, bezradnym i słabym wzrokiem.
- Nie poddawaj się! - Tyson krzyczał ile sił.
- Wygrasz!
- Potrafisz to zrobić! - o dziwo Rei tez się przyłączył do krzyków. Kai patrzył tylko na nią, pełnym nadziei wzrokiem.
Zwróciła wzrok na arenę.
- ...Wygram... - szepnęła zdecydowanym głosem, pod nosem - Dokuhebi!!! - z jej złoto czarnego dysku wyszła ogromna, czarna anakonda - Rain poison! - blade zaczął szybciej wirować, a po chwili na całą arenę spadł zielony deszcz, który dziwnym trafem zaczął uszkadzać dysk przeciwnika.
- aaa... - Tyson`owi opadła szczęka, nie widział od dawna tego ataku.
Kai drgnął, wiedział, że to bardzo nadweręża siły dziewczyny.
Dokuhebi uderzył w dysk przeciwnika a cała sala pokryła się dymem, przez co nikt nic nie widział.
- Zaraz dowiemy się, która drużyna przeszła kwalifikacje! - usłyszeli D.J`a - ...i są to... - mgła na arenie opadła - Blaebreakers!
Dokuhebi dale wirował, gdy blade przeciwnika był wgnieciony w ziemię. Jednak nie cała mgła jeszcze opadła.
jeeee! - Tyson raze z Max`em wyskoczył w górę, Kenny zaczął klaskać w dłonie, jednak Rei i Kai patrzyli ze strachem na mgłę..
Gdy zasłona dymna opadła na dobre, zauważyli iż rudowłosa leży na ziemi.
- Hikaru-chan! - krzyknęli obydwoje jednocześnie, co wyrwało trójeczkę skaczącą ze szczęścia z rytmu, którzy również spojrzeli na dziewczynę, przy której już byli Hiwatari i Kon.
Sora była nieprzytomna. Najwyraźniej po wygranej poddała się gorączce.
- Zabierzmy ją stąd. -Kai wziął dziewczynę na ręce, podczas gdy Rei wziął jej bleade`a. Chwilę potem wszyscy skierowali się w stronę posiadłości dziewczyny.
- Następna walka Bladebreakersów w piątek! - usłyszeli jeszcze głos prowadzącego.
- Jasne! - krzyknął Kenny.
Rezydencja dalej była pusta, jednak na stoliku w pokoju dziewczyny pojawiła się jakaś koperta.
- Zostańcie tutaj, my pójdziemy zająć się Hikaru... - Hiwatari razem z dziewczyną i Rei`em zniknął na schodach, a chłopcy usiedli na kanapie ze spuszczonymi głowami.
- Dlaczego oni się tak rządzą - zaczął niezadowolony Tyson - ...My też powinniśmy iść z nią... - zacisnął pięści.
- Spokojnie...
- Kenny, to nie fair...
- Dlaczego akurat oni robią się tacy...troskliwi i ważni! - ciągnął Kinomiya - ...Znam ją najdłużej!
- Bo są starsi. - rzekł szybko Kenny.
- To nie jest wytłumaczenie!
- Jest.... Wiedzą, jak się zachować w co po niektórych sytuacjach.... nie tak jak my, szkraby
W tym momencie Kinomiya wstał.
- Nie nazywaj nas tak! Poza tym to nie oznacza, że nie mogę tam być! - skierował się na schody.
- Tyson! - Max i Kenny momentalnie podbiegli do niego, łapiąc go za ręce.
- Puśćcie mnie! Nie chcecie wiedzieć co z nią?!
- Zostaw ich na razie! Ona musi odpocząć!
- Przecież nie będę jej przeszkadzał!
- Prrrrrooooooooooooosimy Cię!!!
- Tyson... - w pokoju na górze rudowłosa otworzyła oczy - ...znów jest głośno...
- Pójdę go uciszyć... - Rei zeskoczył z parapetu i spokojnie zamknął drzwi od pokoju dziewczyny.
Szybko zszedł na dół. - Tyson, odwaliło ci?!
- A tobie?! Co z nią?!
- Leży i odpoczywa, miała iść spać, ale Twoje krzyki jej nie pozwalają! - powiedział głośno, jednak nie krzyczał.
Kinomiya zmarszczył czoło, poczym odwrócił się i wyszedł z domu.
- Nosz kurde.... Co za chłopak. - Rei załamał ręce. - Max, Kenny zostawiam Was, ja idę za tamtym... - wybiegł z domu.
Gdy czarnowłosy poszedł za przyjacielem, w pokoju na górze Hikaru myślała na głos.
- ...Nie przeszkadzały mi...jego krzyki....
- Prześpij się. - Kai siedział na łóżku obok niej.
Dziewczyna uśmiechnęła się i zamknęła oczy.
Fakt...dzisiaj w nocy nie mogę zasnąć
Chłopak przerzedził jej grzywkę.
- Będę tutaj, dopóki nie uśniesz... zgoda?
- Haai... - stwierdziła ciszej.
Tymczasem Tyson siedział pod ogrodzeniem rezydencji.
- Tyson... - Rei stanął obok niego. - Czemu wyszedłeś
- ...Powiedziałeś, że nie może spać przeze mnie...Więc wyszedłem... - mruknął niezadowolenie.
- Że nie może spać przez Twoje krzyki, a to nie oznaczało, że masz wyjść...
- ...To ja powinienem tam siedzieć... - zmienił temat - ...Zajmowałem się nią kiedy Bladebreakers jeszcze nie istnieli....
Rei usiadł obok niego. Nie wiedział, co ma powiedzieć, bo to tak... wszystko... głupio wyszło.
- ...Nie powinna walczyć... - dodał ciszej Kinomiya.
- Wiem, nie nasza wina, że chciała...
- Heh...uparciuch z niej - lekko się uśmiechnął.
- No już, rozchmurz się. - trącił go łokciem.
- ech...posiedzę sobie trochę tutaj
- Dobra, jak chcesz.... Tylko masz mi się rozchmurzyć! - Rei wstał po minucie, wszedł do rezydencji, zostawiając Tyson`a samego.



By Shiguroya & Senritsu {Kat_Eirn)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz