- Hikaru! - Tyson chodził za rudowłosą po domu. - No, przepraszam za swoje zachowanie!
- Pff...Odczep się. Nawet pewnie nie wiesz co zrobiłeś! - rzuciła mu krótkie spojrzenie, nie zatrzymując się.
Chłopak zagrodził jej drogą i złożył ręce, po czym ukłonił się.
- GOMENNASAI!!!
Dziewczyna srzyżowała ręce na klatce piersiowej, zatrzymując się i patrząc na niego spode łba.
- Nawet nieodpowiedziałeś czy wiesz...A teraz sie odsuń bo chcę wejść do kuchni.
- Nie, dopóki mi nie wybaczysz!
W tym momencie rudowłosa odwróciła się i skierowała w stronę wyjścia.
- Idę zjeść coś na mieście! - krzyknęła tak, aby reszta domowników wiedziała, że tym razem nie znika byle gdzie.
- Hikaru-chan!!!- Tyson uwiesił jej się na nodze
- Tyson jak mnie natychmiast nie puścisz to pożałujesz! Nie przeprasza się jeśli się nie wie za co!
W tym samym czasie Max obserwował całą sprawę przez szparę w drzwiach kuchennych. W kuchni znajdowała się również niecała reszta chłopaków.
- Ja wiem, zachowałem się jak dzieciak, przepraszam!!!- z jego oczu lał się potok łez.
Rudowłosa nie wyglądała na zadowoloną. Znów skrzyżowała ręce na klatce piersiowej przez chwile nic nie mówiąc poczym:
- ...Jak postawisz mi obiad możemy pogadać... - stwierdziła dość niechętnie i patrząc w innym kierunku.
- Dobra! - Tyson złapał ją za rękę i wybiegł z domu.
Sora nawet nie zdążyła zareagować na nagły ruch Konomiyi.
- Zniknęli? - Kenny spojrzał na stojącego w drzwiach Max`a.
- Tak. Wygląda na to, że Hika-chan trochę odpuściła, ale - zastanowił się na chwilę - ...Ciekaw jestem czy Tyson wróci cały - uśmiechnął się żartobliwie.
- No... Cóż.... Może nie wrócić cały... - zaśmiał się pod nosem Rei.
- Było by go szkoda - zaczął blondyn - ...Jednak mimo to nie powinniśmy się raczej wtrącać.
- Póki co, zajmijmy się skończeniem jedzenia ^-^ - Kenny zatarł ręce.
- O tak! - Max od razu znalazł się przy stole - Oby nam coś jeszcze przynieśli - uśmiechnął się.
Tymczasem Hikaru i Tyson siedzieli pod parasolkami w znanej im kawiarni.
- To, co chcesz? - Tyson spojrzał na dziewczynę.
- Wystarczą mi naleśniki - odpowiedziała ciszej i obojętnym tonem, patrząc, gdzie indziej.
- Oki... - Konomiya zniknął w kawiarni,. Wrócił po kilku krótkich minutach, niosąc talerz z naleśnikami. Położył je przed dziewczyną. - Smacznego ^-^
- ...Dzięki - wzięła do rąk nóż i widelec i powoli zaczęła jeść - ...A ty nic nie bierzesz?
- Nie, nie jestem głodny..
Pierwszy raz od dawna spojrzała na niego trochę zdziwionym wzrokiem.
- Ty...?
- No, ja... nie jestem głodny..
- Wiesz trochę to dziwne - stwierdziła obojętnym tonem znów spuszczając z niego wzrok i wracając do posiłku.
- Wiem... Sam się dziwię. - uśmiechnął się lekko.
- ...Nie musiałeś się podlizywać...I tak nic nie wskórasz - dalej była zajęta obiadem.
- A czy ja się podlizuję....
- A to? - wskazała na półpełny talerz naleśników.
- Postawiłem Ci.... i tyle..
- Pff... - zapadła cisza. Rudowłosa postanowiła dalej nie komentować tylko skończyć posiłek.
Tyson już się nie odzywał, tylko patrzył smutny gdzieś w bok.
Po kilku minutach usłyszał brzdęk odłożenia sztućców co oznaczało iż Sora skończyła obiad.
- ...Gdybyś mnie wpuścił do kuchni, zaoszczędziłbyś
- E tam...
Dziewczyna wstała.
- ...Dzięki za obiad - stwierdziła bez wyrazu, poczym skierowała się na ulice miasta.
- E no! Poczekaj na mnie! - Tyson szybko wyskoczył z kawiarni, podbiegając do Hikaru. - Nadal jesteś zła...?
- A nie widać? - rzuciła krótko.
- No, ja już przeprosiłem... co mam zrobić, żebyś się odobrzaiła >.<
- Jesteś twórczy to coś wymyślisz...Poza tym nadal nie wiesz za co mnie niby przepraszasz - widać to ją gnębiło najbardziej.
- Za moje głupie zachowanie.... No... kurde, przepraszam przepraszam przepraszam...! - zaczął powtarzać w kółko, klękając przed nią.
- Właśnie nie! Nic nie zrobiłeś! I oto chodzi! - oburzyła się lekko, patrząc na chłopaka.
- No, to mówię, że za głupie zachowanie.... - w jego oczach zalśniły łzy.
Rudowłosa odwróciła wzrok, ponownie krzyżując ręce.
- ...No to powiedz dokładnie o co mi chodzi...?
- Że nie zareagowałem na to, że Max dał Ci buziaka i był z Tobą na randce? - szepnął cicho, patrząc w ziemię.
Zapadła krótka chwila ciszy.
- ...Śledziłeś nas...Zachowałeś się jak Minoru... za to nie jestem zła.....Tylko za to drugie...
- No.. ja przepraszam.. błagam o wybaczenie! - zaczął składać allahy
- ...Dlaczego, nawet...nie zareagowałeś...Zmieniłeś temat...tak bez niczego... - Sora stała tyłem do Konomiyi a jej głos był cichszy.
Tyson wstał i spojrzał na nią. Po chwili dziewczyna poczuła, jak chłopak się do niej przytula.
- Przepraszam... Nie chciałem, ale nie wiedziałem.. co mam powiedzieć....
Hikaru lekko się zarumieniła czując jego uścisk.
- ...Aż tak się przejąłeś...Że cały czas za mną chodziłeś?... - teraz mówiła już spokojnym i cichym tonem.
- Ta... - szepnął cicho, nie wiedząc, co dalej ma powiedzieć.
Rudowłosa uśmiechnęła się pod nosem.
- ...Wybaczę ci pod jednym warunkiem...
- Jakim? - chłopak spojrzał na jej plecy.
Ta odwróciła lekko głową, aby spojrzeć na niego przez ramię.
- Jeśli...wygrasz dla mnie maskotkę, jak Max - uśmiechnęła się, czego Konomiya od dawna nie widział.
- ...Osz... No dobra
- Phi...tak bez entuzjazmu - zrobiła obrażoną minę i odwróciła twarz.
- Dobra! Idziemy! - chłopak znów złapał ją za rękę.
I pociągnął w stronę wesołego miasteczka, gdzie wcześniej była z blondynem...Kilka godzin później Kai, Rei i Max od samego rana trenowali pod okiem Kenny`ego, w ogrodzie gospodarzy.
- Dobra, teraz Wy walczycie... - Kon stanął pod ścianą, patrząc, jak chłopcy zaczynają bitwę.
Podczas, gdy szef wszystko analizował i nagrywał. Był trochę podenerwowany, gdyż nadal nie było wiadomo z kim zmierzy się drużyna, więc nie cały czas był duchem na treningu.
- Wróciliśmy! - w tym momencie z domu dobiegł głos rudowłosej.
- Dobrze! - Rei krzyknął, bo chłopcy byli zbyt zajęci.
Na podwórzu po chwili pojawiła się Hikaru a za nia wszedł Konomiya, trzymający w rękach szarego, pluszowego kotka. Widać wybaczanie miało dalsze skutki.
- Trening? - zapytała widząc walkę przyjaciół.
- Ta, trening... - Kon skrzyżował ręce na klacie i zamknął oczy. - Od rana.
- Yhm... - skomentowała krótko, zwracając wzrok na arenę. Dłużej zatrzymała się jednak na Hiwatari`m, poczym spojrzała na walczące dyski.
Kilka minut później blade`y wypadły z areny pod wpływem silnego zderzenia.
- No, remis... - rzekł szczęśliwy Max do Kai`a
- O nie! - usłyszeli nagle przerażony głos szefa, wpatrującego się w obraz swojego laptopa.
- Hmmm....? - wszyscy spojrzeli na niego przez okno.
- Ogłoszono już naszych przeciwników na jutro... - brązowowłosy spojrzał na resztę drużyny - ...Walczymy z Silver Team...
By Shiguroya & Senritsu (Kat_Erin)